Monika Majdańska i jej kilkumiesięczna córeczka nie mają za co żyć. Jej mąż zginął w Niemczech w niecały rok po ślubie. - Proszę, pomóżcie nam - płacze kobieta.
W dokumentach, które dotarły z Niemiec, jest napisane, że mąż pani Moniki umarł śmiercią naturalną. - Obiecali, że to zmienią, ale potem mówili, że już za późno, że się nie da.
Z tego powodu lubelski ZUS odmówił Monice Majdańskiej renty rodzinnej i jednorazowego odszkodowania z tytułu wypadku. - Wydzwaniałam do konsulatu. Dopiero kilka dni temu przysłali mi protokół powypadkowy, gdzie jest wpisana prawdziwa przyczyna śmierci - szlocha kobieta.
Teraz będzie mogła złożyć wniosek w ZUS ponownie. Ale na razie nie ma razem z małą córeczka za co żyć. Dlatego poszła do opieki społecznej i poprosiła o pomoc. - W sierpniu dostałam 200 zł na żywność, we wrześniu tyle samo na leki.
Za miesiąc dostanę od gminy 170 zł jako matka samotnie wychowująca dziecko. Ale co to jest? Brakuje pieniędzy na wszystko. Rodzice też nie mają, a teściowie nie żyją - płacze wdowa.
Mama Moniki jest salową, zarabia 900 zł. - Gdzie moje dziecko ma pójść? Kto jej pomoże? Ja już jestem zapożyczona u koleżanek z pracy - płacze Elżbieta Wojtowicz.
Opieka społeczna i władze Opola znają sprawę. - Panią Monikę dotknęła ogromna tragedia. Bardzo jej współczujemy i udzielamy pomocy zgodnie z przepisami - zapewnia Justyna Kocon, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Opolu Lubelskim.
- Pomagamy, jak możemy. Nad tym przypadkiem pochyliliśmy się szczególnie. Zostało przyznane specjalne świadczenie, chociaż, wiem, że jego wysokość nie spełnia oczekiwań rodziny - przyznaje Piotr Szczucki, zastępca burmistrza Opola.