Mieszkańcy Markuszowa walczą o sygnalizację świetlną przy przejściu dla pieszych na krajowej "siedemnastce”. Bez skutku. – Bo ten wniosek jest nierealny – twierdzi wójt gminy.
Okazuje się, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Lublinie nie sprzeciwia się tej inwestycji. Ale w jej budżecie nie przewidziano takich wydatków.
– Jeśli jednak gmina postawi sygnalizację na własny koszt, nie będziemy robili problemów – zapewnia Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału GDDKiA.
Interpelację do wójta złożyła w tej sprawie na ostatniej sesji radna Teresa Łukasik. Ten odpowiedział jej, że mieszkańcy nie mają co liczyć na pozytywne rozpatrzenie próśb.
– Nie wyobrażam sobie postawienia sygnalizacji w tym miejscu – tłumaczy Andrzej Rozwałka. Jego zdaniem, nie poprawi to bezpieczeństwa, a będzie stanowić udrękę dla kierowców i ludzi mieszkających bezpośrednio przy ulicy.
Powód? – Ogromny hałas i emisja spalin z samochodów czekających w korku na zielone światło – twierdzi wójt. I przytacza przykład sąsiedniego Kurowa. – W godzinach szczytu sznur aut ciągnie się tam aż do Łan. U nas byłoby to samo. Markuszów utknąłby w korkach. Byłyby problemy z wyjazdem z bocznych ulic.
GDDKiA zwraca też uwagę na fakt, że ten odcinek drogi w Markuszowie jest o wiele bezpieczniejszy niż chociażby trasa wiodąca przez Garbów i Zagrody.
Potwierdza to wójt Rozwałka. – Na newralgicznym przejściu przy szkole zamontowane są pulsujące światła, pracuje tam też osoba przeprowadzająca dzieci i młodzież. To wystarczy – mówi. Każe też czekać na budowę obwodnicy. Bo wtedy nastąpi uspokojenie ruchu.
– Ekspresówką omijającą Markuszów powinniśmy pojechać za dwa lata – daje nadzieję Nalewajko.