Budowa szkoły w Rybczewicach trwa prawie 13 lat. Tymczasem dzieci uczą się w budynkach, w których kiedyś mieścił się m.in. kurnik.
Przypomnijmy. Budowa szkoły w Rybczewicach trwa prawie 13 lat. Tymczasem dzieci uczą się w budynkach, w których kiedyś mieścił się m.in. kurnik. Na trop afery wpadł obecny wójt Rybczewic Mirosław Kwiatosz. Kiedy w listopadzie został wójtem, pojechał zobaczyć szkołę, zaniepokojony tym, że budowa trwa tak długo.
Szkołę zaczęto budować w 1995 roku. Firma, która wygrała przetarg, wzięła podwykonawcę i to on faktycznie te roboty prowadził. Po kilku latach firma wybrana z przetargu ogłosiła upadłość i ten faktyczny wykonawca przejął jej zobowiązania bez przetargu, co już było niezgodne z prawem.
Kontrola izby, przeprowadzona od stycznia do marca, ujawniła szereg nieprawidłowości. W raporcie wskazano m.in. zlecenie robót bez przetargu, podwójną zapłatę za przyłączenie sieci wodociągowej i za wykonanie dachu, branie pieniędzy z kasy gminy bez potwierdzenia, ocieplenie szkoły od wewnątrz styropianem, co jest zabronione, gdyż jest to materiał łatwopalny. Gmina zaciągała też kredyty bez przetargów. RIO nie ma żadnych wątpliwości, że były wójt złamał prawo. Dlatego zawiadomiła organy ścigania.
Z kolei obecny wójt miał problemy z wykonawcą robót. Mężczyzna nie chciał przekazać budynku do inwentaryzacji i domagał się zapłacenia miliona zł za wykonane prace.
- W końcu rozstaliśmy się z wykonawcą. Teraz w szkole trwa inwentaryzacja. Jej dokładne wyniki będą znane pod koniec stycznia - mówi Mirosław Kwiatosz, wójt Rybczewic. Już teraz wiadomo, że wyszło sporo niezgodności z projektem budowlanym, m.in. w szkole położono plastikowe rury, a miały być żeliwne, pięć razy droższe. A zapłacono za nie zgodnie z kosztorysem.