Szkolne pielęgniarki ostrzegają: grozi nam bankructwo! Jako jedyne w Polsce muszą szczepić uczniów. W dodatku za darmo. Narodowy Fundusz Zdrowia nie daje na to ani grosza.
W Termedzie też załamują ręce. Tam w 40 szkolnych gabinetach zatrudnione są 33 pielęgniarki. – Chcemy szczepić dzieci, ale powinni nam za to płacić – uważa Teresa Ślusarska, szefowa firmy. – Jeśli fundusz nam nie dołoży pieniędzy, to splajtujemy.
Uczniowie są szczepieni przeciwko gruźlicy, tężcowi i błonicy, różyczce i żółtaczce. Badania wykazują, że tam, gdzie nie szczepi się dzieci w szkole, często nie szczepi się nigdzie. Bo rodzice nie zawsze pamiętają o szczepieniach w przychodni.
– Jest nam bardzo przykro, że tyle się mówi o dzieciach i profilaktyce, ale żadnego wsparcia w tym zakresie nie ma – mówi Kamińska.
Jeśli gabinety pielęgniarskie splajtują, ok. 60 tys. dzieci w Lublinie pozostanie bez opieki pielęgniarskiej.
– Pielęgniarka jest w szkole niezbędna – martwi się Zofia Wiercińska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 20.
W lubelskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia nie widzą problemu. – Pielęgniarki zgodziły się na darmowe szczepienia – podkreśla Elżbieta Lasota, rzecznik NFZ. – Powinny się zastanowić dwa miesiące temu, zanim podpisały te uzgodnienia.
– Nie miałyśmy wyjścia – odpowiadają pielęgniarki. – Zostałyśmy postawione pod ścianą.