Ponad 2 tysiące kart diagnostyki i leczenia onkologicznego zostało wydanych od początku stycznia na terenie naszego województwa. Najwięcej, bo aż 1688 kart dostali pacjenci w szpitalach. Lekarze rodzinni wydali ich znacznie mniej - 285.
Dlaczego szpitale wydają tak dużo kart? - Część dostali pacjenci, którzy już wcześniej byli leczeni onkologicznie. Poza tym wielu nowych pacjentów, którzy mają jakieś podejrzenia, zgłasza się od razu do onkologa, a nie do lekarza rodzinnego -tłumaczy Rafał Janiszewski, rzecznik Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. - Dla specjalisty to bardzo duże ułatwienie jeśli pacjent ma już wystawioną kartę. Wtedy możemy skupić się już tylko na leczeniu, a nie czynnościach administracyjnych. Dlatego apelujemy do lekarzy rodzinnych, żeby pomogli nam w szybkiej terapii.
A co na to lekarze rodzinni? - Jeśli ktoś jest odpowiedzialnym lekarzem to nie będzie obawiał się wystawienia takiej karty. To jednak nie jest prosta sprawa, trzeba się zastanowić jak kierować pacjentem - komentuje Teresa Dobrzańska-Pilichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. - Jak na razie szybka terapia onkologiczna nie zmniejszyła kolejek. Nastąpiło tylko przesuniecie pacjentów między specjalistami, a lekarzami rodzinnymi.
Zdarza się, że ze szpitali pacjenci są odsyłani po karty do lekarzy rodzinnych, którzy mogą je wydać szybko. - A specjalista może wystawić kartę tylko po potwierdzeniu histopatologicznym. Na wyniki takiego badania trzeba czekać kilka tygodni. Jeśli lekarz nie wyrobi się z diagnostyką w ciągu 9 tygodni, które są przeznaczone na to w ramach szybkiej terapii, to NFZ nie zapłaci za świadczenia - podkreśla Dobrzańska-Pilichowska.