Przypadki, które leczą na oddziale uzależnień w Łukowie, nieraz wzbudzają śmiech, nieraz przerażenie. Włos jeży się na głowie, kiedy słyszy się o pacjencie, który tak „zrósł się” ze swoim komputerem, że nawet potrzeby fizjologiczne załatwiał pod siebie. Albo o zakonniku, który klasztorne pieniądze przepuścił na totolotka.
– Chłopak ukończył liceum ze świadectwem z czerwonym paskiem – wspomina Jerzy Kamiński, założyciel odwykówki. – Na pierwszym roku studiów szło mu bardzo dobrze. Zaczęło się psuć na drugim. Zamiast nad książkami zaczął przesiadywać przed monitorem. Komputer zastąpił mu cały świat. Jadł to, co mu ktoś podrzucił. Nie chcąc stracić ani jednej chwili z fascynującej, wirtualnej rzeczywistości, przestał się kontrolować. Robił pod siebie. Całe szczęście, że trafił do nas.
Oddział powstał przed laty w przyszpitalnej stolarni. Jego szefem został lekarz, Jerzy Kamiński, teraz dyrektor całego szpitala. Dziś na odwykówce leczy się nie tylko alkoholizm, ale także uzależnienia, które przyniósł XX wiek – od komputera, hazardu, pracy, zakupów.
W szpitalu pamiętają kucharza z dobrego, warszawskiego hotelu, który w kasynie na automatach do gier przegrywał całe pobory. Praktycznie nie wychodził z pracy. Po dyżurze w kuchni szedł do kasyna. Z kasyna wracał do kuchni. Był tak zmęczony, że o mało nie doszło do tragicznego wypadku przy włączonej krajalnicy. Byłby wtedy jak „jednoręki bandyta” z jego ulubionej gry.
Na oddziale leczył się też pewien zakonnik. W klasztorze był skarbnikiem i miał pieczę nad pieniędzmi zgromadzenia. Podkradał pieniądze z zakonnej szkatuły. I przepuszczał je na totolotka. Przeor postawił warunek: albo leczenie i zakon, albo hazard.
Mechanizm powstawania uzależnień jest w każdym przypadku taki sam. Dlatego metody terapii są identyczne. Nałogowców leczy się bez pigułek, zastrzyków, kroplówek.
– Leczenie trwa 7 tygodni. Polega na psychoterapii indywidualnej oraz grupowej – wyjaśnia psycholog Monika Szuplewska.
Pacjent dowiaduje się, co to jest uzależnienie, jakie są jego objawy. Pracuje też nad rozwojem tzw. tożsamości nałogowca. W skrócie chodzi o to, by przyznać się do tego, że jest się uzależnionym, że ma się problem z alkoholem lub komputerem. – Uczy się również radzić sobie z głodem alkoholowym, komputerowym, hazardowym – dodaje.