48-letnia mieszkanka Tomaszowa Lubelskiego najprawdopodobniej zatruła się muchomorem sromotnikowym. Ostatecznie potwierdzą to badania laboratoryjne w lubelskim szpitalu, do którego wczoraj przed południem kobietę przywiozła karetka pogotowia.
Kobieta zjadła muchomora przedwczoraj. Objawy zatrucia pojawiły się po 10 godzinach. Wczoraj pacjentka miała bóle brzucha i cierpiała na silną biegunkę. Jest intensywnie leczona. Lekarze podają jej kroplówki z lekami, tzw. blokery receptora dla toksyn muchomora. Musi też trzymać głodówkę.
To pierwsze w tym roku zatrucie grzybem trującym. W ubiegłym roku na Lubelszczyźnie 12 osób zatruło się muchomorem. Na szczęście nikt nie zmarł. Najbardziej tragiczny był rok 1994 – różnymi grzybami zatruły się 74 osoby, a połowa zmarła.
Ludzie najczęściej mylą muchomora sromotnikowego z gąską zieloną lub gołąbkiem zielonym, muchomora białego, tzw. wiosennego, z pieczarką, muchomora plamistego z kanią. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, czy zerwane grzyby są jadalne, najlepiej poradzić się grzyboznawcy dyżurującego w sanepidzie.
• Na co zwrócić uwagę, aby uniknąć pomyłki? Muchomor ma przecież charakterystyczne cechy widoczne gołym okiem i łatwe do uchwycenia.
– Ma kilka cech w wyglądzie, których nie mają grzyby jadalne – mówi Hanna Kucharczyk, grzyboznawca z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. – Jego blaszki są białe. Na trzonie ma kołnierzyk, który jest nieruchomy, nie przesuwa się po trzonie. Trzon u podstawy rozszerza się bulwiasto. Koniec tej bulwy jest zakończony pochwą.
• Zatem dokładne obejrzenie okazu to połowa sukcesu?
– Tak. Ale trzeba oglądać osobniki dojrzałe, bo tylko te mają dobrze wykształcone cechy charakterystyczne. Małe grzyby łatwiej pomylić, ponieważ nie są one w pełni ukształtowane.
• Polacy znają się na grzybach? Czy raczej zbierają wszystko co im w ręce wpadnie?
– Do punktów poradnictwa przynoszą różne okazy, nieraz naprawdę prawdziwe wynalazki. A z tych jadalnych najczęściej podgrzybki, kurki, opieńki, kominki.