Jest gorszy los niż praca na dole w kopalni - czekanie na mrozie aż będzie można węgiel załadować na ciężarówkę. Kilkudziesięciu kierowców stoi na mrozie po dwie, trzy doby u bram Bogdanki.
Zenon Kowalski przyjechał po węgiel z województwa świętokrzyskiego. Jazda do domu zajmuje mu trzy godziny. - Stoję tu już dwa dni, a trzeba będzie jeszcze ze dwa poczekać - martwi się. - W ubiegłym tygodniu przyjechałem do Bogdanki w poniedziałek rano, a wyjechałem z węglem w czwartek po południu.
Pan Jacek przyjechał z Kielc. We wtorek udało mu się zaledwie dwa razy ruszyć i kawałek podjechać ogromną ciężarówką, bo tak wolno posuwa się kolejka. - Na Śląsku stoi się nawet tydzień, bo czeka po 600 samochodów - mówi. - A czemu tu się stoi? Nikt nic nie mówi, ale pewnie nie nadążają z wydobyciem.
Zdzisław Pomorski mieszka w szoferce od soboty. Przyjechał z Zabrza z węglem na Lubelszczyznę. Żeby nie wracać na pusto przyjechał... po węgiel z Bogdanki. - Może jutro się załaduję - ma nadzieję i wylicza, że teraz przed bramą stoi z 50-60 samochodów, a ich rząd ciągnie się na ponad 2 km.
- Zimno jest, ale przecież do motelu nie pójdziemy, bo ile trzeba by zarabiać - dodaje pan Grzegorz. - Najgorzej jest rano z zapaleniem auta. Lina do holowania po całej kolejce wędrowała.
Pan Ryszard z Hrubieszowa nie jest taki cierpliwy. - To paranoja, co tu się dzieje - przystaje na chwilę z wodą, którą niesie do samochodu, żeby zrobić sobie herbatę. - Osobowymi blokują miejsce w kolejce i trzymają je dla 2-3 aut. A ja stoję. Zanim się załaduje, to na grzanie i podjazdy pójdzie mi 30-40 litrów ropy.
- Jest ogromne zapotrzebowanie na węgiel - wyjaśnia Mirosław Taras, rzecznik prasowy Lubelskiego Węgla "Bogdanka” SA. - To już druga fala kolejek, spowodowana mrozami. Zwykle są one dużo mniejsze i kierowcy czekają kilka godzin.
Trzy załadownie nie nadążają z przekładaniem węgla na ciężarówki. A sytuacja jest tym trudniejsza, że orzech oraz groszek, po który stoją kierowcy to zaledwie 6-8 proc. produkcji kopalni w Bogdance. Reszta to miały energetyczne.
- W kopalni jest barek, w którym można zjeść ciepły posiłek. Postawiliśmy kierowcom przenośne toalety, a jeżeli jest im bardzo zimno, mogą się ogrzać w budynku kasowym - zapewnia rzecznik. - Nie będziemy przecież budować specjalnych pomieszczeń na kilka dni mrozów.