Ponad 20 godzin muszą czekać kierowcy tirów na lubelskich przejściach granicznych w Hrebennem i Dorohusku na wyjazd z Polski.
- Trudno żeby było inaczej, skoro nasi sąsiedzi mają jeszcze ważne, bezpłatne wizy wystawione przed 20 grudnia, często na przysłowiowe pięć minut przed naszą akcesją - mówi ppłk Andrzej Wójcik, rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego oddziału SG. - Dopiero kiedy te wizy stracą ważność ich właściciele będą musieli wystąpić o nowe, już płatne.
Tomasz Janik, konsul generalny RP w Łucku na Ukrainie zapewnia, że 20 grudnia konsulat pracował do ostatniego klienta. - Wbrew naszym przewidywaniom zbyt wielu ich nie było - mówi. - Jeszcze mniej było ich wczoraj, kiedy za wizę trzeba było już zapłacić 35 euro.
W Hrebennem narzekają mieszkańcy gminy, narzekają też kierowcy tirów.
- Po wejściu do tego Schengen, Hrebenne stało się ostatnim bastionem Unii Europejskiej - mówi jeden z kierowców. - I co? Kolejki tu rosną, kierowcy koczują jak zawsze.
Dlaczego kolejki nie maleją?
Ruch samochodów osobowych na przejściach przebiega bez większych zakłóceń. (BAR, RBN)
Geremek w Schengen broni... Ukraińców i Biłorusinów
Otwarcie strefy Schengen dla nowych państw świętowano także w samym Schengen, małym luksemburskim miasteczku w Dolinie Mozeli, pomiędzy Niemcami a Francją. Honorowym gościem uroczystości był polski eurodeputowany Bronisław Geremek, a gospodarzem dynamiczny i powszechnie już znany w świecie mer gminy schengeńskiej Roger Weber.
On też otworzył celebrację podkreślając znaczenie tego, co się wydarzyło w jego mieście w 1985 roku, gdy sygnowano porozumienie i w 1990 roku, gdy podpisano Konwencję z Schengen. W podobnym duchu wypowiadali się luksemburski eurodeputowany Robert Goebbels, jeden z sygnatariuszy porozumienia i szef dyplomacji Wielkiego księstwa Luksemburga Nicolas Schmit. Niezwykle wzruszające był wystąpienie studentów Uniwersytetu Luksemburskiego: Czeszki i Polaka, opowiadających, co dla ich pokolenia znaczy otwarcie europejskich granic.
Profesor Bronisław Geremek uznał to, co się stało kamień milowy w kierunku rzeczywistego jednoczenia Europy. Przede wszystkim podkreślał, jakie znaczenie ma to dla milionów Europejczyków zmuszonych żyć do 1989 roku za żelazną kurtyną, skonstruowaną w Jałcie. Jako historyk średniowiecza, przypomniał, że Europa miała wtedy swój czas swobodnego przemieszczania się, ale dotyczyło to tylko elit, do których zaliczali się: duchowni, zaciężni rycerze, artyści, kupcy i rzemieślnicy. Posiadali silne poczucie przynależności do pewnego typu wspólnoty budowanej właśnie na tej swobodzie.
Geremek podkreślał, że „obecnie idzie o to, aby budować ją na jak najniższym poziomie zwyczajnych obywateli: studentów, naukowców urzędników, robotników. I wcale nie chodzi to o zacieranie czy eliminowanie różnic narodowych, a wznoszenie wspólnej budowli wartości, której jedną z podwalin jest właśnie swoboda przemieszczania i czerpania z kultur i doświadczeń innych, by się samodoskonalić w ramach własnej odrębności”
– Kiedy świętujemy otwarcie granic wewnętrznych nie możemy nie zadać sobie ważnego pytania o granice zewnętrzne Unii. Nie ulega wątpliwości – zostaną one bardzo wzmocnione i „uszczelnione”. Jest to unijny wymóg bezpieczeństwa, ale nie udawajmy, że nie dostrzegamy, iż stworzy to wiele problemów dla naszych sąsiadów. W przypadku Polski – Ukrainy i Białorusi. Prezydent Wiktor Juszczenko mówi już, że wschodnia granica UE może stać się „nową żelazną kurtyną”. Unia powinna te obawy brać poważnie i znaleźć rozwiązanie, by nie ograniczać przyjazdów obywatel krajów zewnętrznych, gdy nie jest to stricte dyktowane wymogami bezpieczeństwa – mówił polski eurodeputowany.
Przypomniał, że jeżeli koszt wizy schengeńskiej dla Białorusina wynosi 60 euro (poprzednia tylko… sześć), a dla Ukraińca 45 euro, to są to kwoty na jakie przeciętni obywatele tych krajów pozwolić sobie nie mogą, skoro jest o np. 75% płacy ukraińskiego nauczyciela czy więcej niż cała pensja białoruskiego robotnika.
Wystąpienie Bronisław Geremka jest już żywo komentowane na Ukrainie i zapewne będzie na Białorusi. Ważne, aby tym członkiem UE, który będzie upominał się o sąsiadów była właśnie Polska.
Waldemar Piasecki, Nowy Jork