W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tragedii, do której doszło pod Garbowem. Chłopak pomagał w polu przy zbiorze buraków. Wystarczyła chwila nieuwagi, aby kombajn do kopania buraków oberwał nastolatkowi rękę. Trzymała się tylko na skrawku skóry i mięśni.
Lekarze zespolili tętnice, nerwy i kości. Przyszywali rękę przez kilka godzin. Po operacji nie było wiadomo, czy wszystko zakończy się szczęśliwie i czy kończyny nie zaatakuje martwica. Dziś już wiadomo. – Ręka żyje i jest ciepła. To znaczy, że powróciło w niej krążenie – mówi prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Czy w stu procentach będzie sprawna, tego nie jesteśmy w stanie teraz przewidzieć. Przywracanie wszystkich funkcji w ręce potrwać może kilka miesięcy. (step)