Wczorajszy dzień na zalanych terenach upłynął dość spokojnie. Większość ludzi pracowała przy likwidacji przesiąków na wałach i usuwaniu szkód. Z wody wyciągnięto wreszcie zatopione samochody strażackie.
Jednak w nocy ze środy na czwartek znowu było gorąco. Saperzy ponownie wysadzili w powietrze fragment wału w Braciejowicach. Tak jak dzień wcześniej, najpierw za jego rozkopywanie zabrali się mieszkańcy. Po akcji żołnierzy woda, która zalała Kępę Gostecką i Solecką a zatrzymała się na wale w Braciejowicach, zaczęła wreszcie powoli opadać.
- Teraz jest już spokojnie i dociera pomoc - mówi Wieńczysław Sak z Braciejowic. - Szkoda, że nikt nie myśli o szczepieniach. Pływają nieczystości i nawozy. A ludzie podczas pracy mieli z nimi kontakt.
Brudnej wody jest coraz mniej, spływa do koryta Wisły przez wyrwy w wale. - Od wtorku jej poziom spadł o 80 cm. Teraz likwidujemy tylko przesiąki - informuje Marian Miedzak, brygadier z lubelskiej straży pożarnej.
W tym miejscu pracuje również wojsko. - Jest tu prawie 400 żołnierzy - mówi kpt. Andrzej Ptasiński z 3 Brygady Zmechanizowanej.
- Dzisiaj ''odtwarzamy gotowość bojową'', tzn. odpoczywamy - dodaje por. Zbigniew Krzyszczuk, dowódca jednej z grup ewakuacyjno-ratunkowych. - Wcześniej byliśmy przy powodzi w Ostrowcu Świętokrzyskim, a w sobotę - z marszu - rzucili nas tutaj. Przez pięć dni harowaliśmy jak nigdy.
- Żołnierze i strażacy są wspaniali - mówi Zofia Nieróbca. - U nas też mieszkali. Spali po dziesięciu w jednym pokoju, na dywanie.
Tymczasem w Kamieniu rozpoczął się już remont drogi, którą przerwała woda. Po południu do akcji wkroczył ciężki sprzęt. - Woda spada, więc będziemy zapychać tę dziurę - wyjaśnia Andrzej Tutka, operator spycharki.