Pakistańskiej delegacji rządowej nie udało się wczoraj nakłonić rządzącego Afganistanem przywódcy talibów, mułły Mohammada Omara, aby pod groźbą odwetowego ataku USA wydał terrorystę Osamę bin Ladena.
W Kabulu i innych miastach Afganistanu wybuchła panika. Mieszkańcy w popłochu uciekają na prowincję i za granicę. Tymczasem talibowie skoncentrowali przy granicy z Pakistanem około 25 tysięcy swych wojowników oraz duże ilości broni, w tym rosyjskie rakiety typu Scud. 71 procent Amerykanów opowiada się za prowadzeniem przez USA wojny przeciw krajom, które "ukrywają lub pomagają terrorystom”, nawet jeżeli miałoby to spowodować wiele ofiar, wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu. Wydarzenia te przejmują wszystkich lękiem. - Do lęku to jeszcze nie upoważnia, choć niepokój ludzi jest w tym wypadku uzasadniony - uważa Andrzej Pierzchała, psycholog z lubelskiego Ośrodka Leczenia Uzależnień.
Wczoraj media podały, że czeskie laboratoria sprzedały ampułki z bakteriami do produkcji broni chemicznej i że odnotowano samobójcze akty terroru w Indiach i Sri Lance, co świadczy o eskalacji terroryzmu.
Socjolog Andrzej Kurczab uważa, że takie akty zemsty są skutkiem strachu i chęci odwetu, jakie rodzą się w pokrzywdzonych. Wrogość do innych grup etnicznych może się pojawiać coraz częściej.
- To wojna biedy z bogactwem - mówi ekonomista z UMCS. - Terroryzm jest bronią ubogich, nową formą konfrontacji. Nie sądzę jednak, by doszło do otwartej walki zbrojnej. Stany Zjednoczone zdają sobie na pewno sprawę, że z Afganistanem nikt nie wygrał. Zabezpieczą się militarnie, ale konfrontacji wojennej nie będzie. To wszystko odbije się z pewnością na europejskiej gospodarce. Mogą pójść w górę ceny ropy, a to się przekłada na wszystkie sfery życia.
Tomasz Wilczkiewicz