Wielu z tych, którzy kilka lat temu wyjeżdżali za chlebem do Anglii, myśli o powrocie do kraju. - Eldorado się skończyło - mówią.
Pan Andrzej wyjechał do Wielkiej Brytanii w 2004 roku. Dostał pracę w londyńskiej fabryce z pensją w wysokości 1 tys. funtów. Chciał zarobić, żeby w Polsce założyć własną firmę. Wtedy kurs funta w Polsce wynosił 7,40 zł.
- W przeliczeniu na złotówki to było ponad 7 tys. zł! Można było przeżyć i odłożyć kawałek grosza w Polsce - wylicza.
Jeszcze w 2005 roku funt był warty 6,30 zł. Ale już od początku 2006 roku jego wartość w Polsce zaczęła gwałtownie spadać. Dziś za jednego funta dostaniemy 4 zł.
- Okazuje się, że po wymianie na złotówki zostaje mi połowa tego, co kiedyś. Myślę o tym, żeby wrócić w Polsce do zawodu taksówkarza, bo widzę, że na Wyspach nie dorobię się kokosów - ocenia Waszko.
Tylko w 2007 roku na Wyspy wyjechało z Lubelszczyzny ponad 1,5 tys. osób. Byli to przede wszystkim młodzi mężczyźni z Lublina i okolic, Zamościa i powiatu zamojskiego.
- Z naszych danych wynika, że od 2002 do 2007 roku dziesięciokrotnie wzrosła liczba mieszkańców Lubelszczyzny pracujących legalnie za granicą. Ponad połowa z grupy 2 tys. osób, które ujawniły w 2006 roku zagraniczne dochody pracowała w Wielkiej Brytanii i Irlandii - mówi Marta Szpakowska, rzecznik IS w Lublinie.
Ale wszystko wskazuje na to, że wielki bum na saksy na Wyspach powoli się kończy. - Widać to choćby po CV chętnych do pracy, które wpływają do naszej firmy - mówi Maciej Krojec, dyrektor biura Money Expert w Lublinie. - Niemal każdy ma za sobą zagraniczny epizod zawodowy, głównie w Anglii.
To ludzie wykształceni, którzy nie chcieli stać całe życie na zmywaku, czy wozić cegły na budowie. Wrócili, gdy funt zaczął spadać i okazało się, że nie warto się poświęcać, bo podobne pieniądze można zarobić w kraju w swoim wyuczonym zawodzie.
- Wróciłem, bo praca w barze szybkiej obsługi nie była szczytem moich marzeń, a w Polsce wartość mojej pensji z każdym miesiącem spadała. Za to, co zarobiłem zwiedziłem Szkocję. I postanowiłem szukać pracy w swoim zawodzie w Lublinie - mówi 27-letni Wojtek Michaluk, historyk po UMCS.
- Wszystko zależy od tego, jaką i za ile kto ma posadę tam, a jaką mógłby mieć w Polsce - tłumaczy Stanisław Jagielło, z-ca dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. - Już nie jest tak, że rzucamy się na każdą fuchę za granicą. Szczególnie gdy planujemy, że nasz wyjazd nie jest na stałe, a tylko po to, żeby zarobić i wrócić.
Ale nie wszyscy myślą o powrocie do Polski. - W Polsce nic ciekawego mnie nie czeka, a tu żyję na przyzwoitym poziomie - mówi Henryk Kiryluk, który 3 lata temu zostawił rodzinny Głusk i wyjechał do Irlandii.
Pracuję w firmie budowlanej i zarabiam 2,5 tys. euro. Wystarcza mi na dobre życie i wczasy w ciepłych krajach. W kraju to były tylko marzenia - twierdzi Henryk Kiryluk