Jerzy Pocheć czuje się skrzywdzony przez opolskich urzędników. Kilka lat temu pozwolili sąsiadce na wybudowanie domu. I stoi. Tyle że na jego fundamentach.
Jerzy Pocheć wraz z rodziną mieszka w ponadstuletnim budynku przy ul. Piłsudskiego.
- Nasze życie stało się koszmarem, kiedy na sąsiedniej działce zaczęto budować dom. Pozwolenie wydał starosta opolski w 2003 r. Sąsiadka postawiła dom na moim fundamencie, który ścianą wchodzi mi w dach. Przez to nie mam szans na zmianę dachu - załamuje ręce Jerzy Pocheć.
Panu Jerzemu kazano też zamurować okna. Kiedy tego nie zrobił, ukarano go finansowo i postawiono ścianę przy samych oknach. - Z jednej strony dom ma wszystkie okna zabudowane. Jak my mamy żyć w pokojach bez światła? - mówi Pocheć.
Pocheć z rodziną walczył o sprawiedliwość w opolskim sądzie, u lubelskiego i krajowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej, przed sądami w Warszawie. - Ale wszyscy trzymali stronę urzędników. Nawet nie chcieli naszych dokumentów oglądać - mówi pan Jerzy.
- Starostwo wydało pozwolenie na budowę zgodnie z obowiązującym prawem - zapewnia Zenon Rodzik, starosta opolski. - Pan Pocheć występował do wojewody lubelskiego, Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, głównego inspektora nadzoru budowlanego i nasza decyzja została utrzymana w mocy.
Zgodę na budowę wydał też wojewódzki konserwator zabytków. - Pozwolenie konserwatorskie nie jest jedyne i przesądzające. Konserwator nie patrzy na prawo budowlane, a jedynie na to, czy według projektu budynek harmonijnie wpisuje się w architekturę. Na prawo budowlane patrzy starosta - mówi Dariusz Kopciowski z biura konserwatora.
Projekt przewidywał, że wszystkie budynki przy ul. Piłsudskiego muszą być równe. Ten dobudowany jest jednak wyższy o ok. 3 m od pozostałych. - Dziwne, że nadzór w ogóle przyjął budynek, który nie zgadzał się z projektem. Gdy następuje odstępstwo od projektu, to powinien zarządzić kontrolę - dodaje Kopciowski.
Zastępca powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Opolu zapewnia, że budynek jest zgodny z projektem i z prawem budowlanym. - Potwierdziły to sądy, podobnie jak sprawę zamurowania okien. To jaki on jest pokrzywdzony? - kwituje Jerzy Gawik, zastępca powiatowego inspektora.