Straty lubelskich producentów mleka idą w setki tysięcy złotych. Limity, które od wejścia Polski do Unii Europejskiej regulują hurtową sprzedaż mleka, się skończyły. Hodowcy już teraz muszą płacić zaliczki na poczet przyszłych kar. A te będą rujnujące - 1,20 za kilogram (taki przelicznik stosuje UE) nadprodukcji mleka, gdy w tej chwili za litr rolnik dostaje 90 groszy.
- To rzeczywiście niezdrowa sytuacja - uważa Stanisław Żmijan, lubelski poseł PO i członek Sejmowej Komisji Rolnictwa. - Ale do 1 kwietnia, czyli nowego roku kwotowego, na pewno ją rozwiążemy. Po prostu poprawimy ustawę.
Zmiana ma dotyczyć zniesienia regionalizacji rynku mleka. Oznacza to, że handel kwotami będzie się odbywać pomiędzy województwami, a nie jak do tej pory w ramach jednego regionu.
- To nie załatwia sprawy - twierdzi Grzegorz Kapusta, wiceprezes Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach. - Kary trzeba będzie zapłacić. Zmieni się jedynie to, że lubelskie kwoty zostaną wykupione przez producentów z silniejszych regionów. - Posłowie chcą zniszczyć nas i mleczarnie na południu kraju - alarmują hodowcy i szefowie firm mleczarskich z naszego województwa.
- Jeśli by do tego doszło, całą niewykorzystaną kwotę z Lubelszczyzny wyssałoby silne Podlasie - uważa Irena Trojanowska, selekcjoner w lubelskim oddziale Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. - Nasi nie będą mogli rozwinąć produkcji, bo zabraknie im limitów.
Także Grzegorz Kapusta uważa, że uwolnienie doprowadzi do upadku spółdzielni na południu kraju. - Cała wolna kwota przepłynie wówczas do potężnych zakładów z Podlasia. A u nas nie będzie czego przetwarzać.
Już teraz nasi rolnicy mają problemy ze skompletowaniem potrzebnej kwoty. Tadeuszowi Sucharze z Chomęcisk Dużych (pow. zamojski) brakowało 150 tys. kilogramów. Udało się dokupić tylko 80 tys. kg. - Kupowałem nawet najmniejsze kwoty, po kilka tysięcy kilogramów. Płaciłem po złotówce za kilogram. I co z tego? Karę i tak będę musiał zapłacić. To katastrofa.