Bartler twierdzi, że jego odwołanie to kara za odwagę i niezależność. To on - jak twierdzi - powiadomił policję o pedofilskich materiałach. Wymieniał swoje sukcesy, m.in. zakup pięciu samolotów za jego kadencji. Na zwołanej w sobotę w Radawcu konferencji prasowej prezes aeroklubu Andrzej Figiel próbował przekonywać, że Bartlera odwołano z zupełnie innych powodów. - Odwołanie nie miało nic wspólnego ze sprawą podejrzanego o rozpowszechnianie pedofilii pracownika - oświadczył prezes Figiel. - O jego dymisji zadecydował brak współpracy dyrektora z zarządem aeroklubu, jego podejrzliwość i agresywne zachowanie wobec pracowników, a także fakt, że sytuacja aeroklubu jest bardzo trudna. Pod wnioskiem o odwołanie podpisało się 30 członków naszej instytucji.
Figiel wymieniał dalej: zakup samolotu bez zgody zarządu, uchylanie się od współpracy
ze skarbnikiem aeroklubu, doprowadzenie do odejścia z niego trzech doświadczonych instruktorów.
Pytany o konkretne informacje na temat finansów aeroklubu prezes odpowiadał, że nie może nic powiedzieć, bo nie zna jeszcze wszystkich dokumentów. Nie sprecyzował też, na czym polegały
agresywne zachowanie i podejrzliwość byłego
dyrektora. Podczas konferencji zarząd i instruktorzy przyznali, że w aeroklubie przeprowadzono zrzutkę na zapłacenie 10 tys. zł kaucji dla podejrzanego o rozpowszechnianie pedofilii. - To była dobrowolna inicjatywa. Dawał, kto chciał. Znamy tego pilota z jak najlepszej strony.
Poczekajmy na wyrok sądu - tłumaczyli instruktorzy z Radawca.
Na stanowisko opuszczone przez Bartlera zarząd powołał Krzysztofa Gawidziela, który do niedawna był w aeroklubie instruktorem motolotniowym i stróżem.