Nie ma mostu, a Bystrzycę można przejść tu suchą stopą. Na wysokości osiedla Borek, gmina Wólka Lubelska, w wodzie leży hałda śmieci.
W hałdzie śmieci znaleźliśmy nawet stare płyty betonowe. Do rzeki wsypano kilkaset kilogramów żużla. Nie brakuje butelek, papierów i szkła.
Sprawą staraliśmy się zainteresować Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Pudło: - Nie wyślemy tam inspektorów, bo to sprawa wójta, który odpowiada za nielegalne wysypiska na terenie gminy. Poza tym nie mamy oficjalnego zgłoszenia - usłyszeliśmy od Elizy Buszewskiej-Rydzik, kierownika Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Tomasz Karpiński, urzędnik odpowiedzialny za ochronę środowiska w Wólce Lubelskiej też nam nie pomógł. - Sprawę znamy od lat, ale śmiecie w rzece to sprawa Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Oddział w Lublinie. Od lat im o tym mówimy, żeby uprzątnęli ten bałagan. Niestety, zawsze słyszymy to samo: nie ma pieniędzy - tłumaczy Tomasz Karpiński.
W lubelskim oddziale Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej dopatrzyli się jeszcze jednego winnego. - Wszystko to kwestia przebobrzenia (za duża liczba bobrów - red.) Zwierzaki tną drzewa, robią tamy, na których zatrzymują się śmiecie płynące z Lublina. Problem znamy doskonale, monitujemy centralę w Warszawie. Ba, już nawet opracowaliśmy projekt oczyszczania Bystrzycy od granic Lublin do Wieprza. Niestety, nie ma pieniędzy na jego realizację. Wszyscy czekają na środki z Unii, które mamy dostać do 2013 r. Do tego czasu nic nie zrobimy, bo śmieci jest tak dużo, że potrzebna jest interwencja specjalistycznej firmy. A to słono kosztuje, bo koszt realizacji projektu to blisko 300 tys. zł - mówi Henryk Surma z lubelskiego inspektoratu Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.