Wisła powoli ustępuje, ale pracy nie ubywa. W Kamieniu i Braciejowicach wciąż trwa stan pełnej gotowości. Chociaż niebezpieczeństwo zalania nowych terenów jest z minuty na minutę coraz mniejsze, wszystkie służby pracują. Zwłaszcza w Kamieniu.
- Działamy jak autobus wodny, cały czas kursujemy do Kępy Soleckiej i Gosteckiej. Przewozimy ludzi, żywność i środki czystości - mówią strażacy z Mazowieckiego, pracujący na tym odcinku. Te dwie miejscowości dalej są zalane i można tam dojechać tylko łodzią, motorówką lub amfibią.
- Mieszkamy teraz u znajomych w Kamieniu, w Kępie Soleckiej został syn. Pilnuje maszyn, żeby ktoś ich sobie nie ''pożyczył'' - mówi Zofia Nieróbca. - Dobrze, że ta pomoc jest, tylko na ile ona wystarczy? Jak komuś dom zalało, to co mu po chlebie i konserwach?
O godz. 13 do akcji w Kamieniu przystępuje wielka amfibia PTS - Pływający Transporter Samobieżny. Może zabrać 72 żołnierzy albo samochód - wyjaśniają żołnierze. - Były przeznaczone do ewentualnej ewakuacji.
Teraz potężny PTS ma inne zadanie: będzie wyciągał zatopiony traktor oraz strażackiego żuka i lublina. Wszystkie pojazdy zalała woda w nocy z poniedziałku na wtorek. Kiedy nie wytrzymał wał, Wisła gwałtownie wdarła się na drogę do Kępy Soleckiej. Traktor z przyczepą zapadł się, a przybierające wody nie pozwoliły uciec strażackim wozom. Trzeci z nich zdołał wyjechać na wał. Odcięty od lądu, stoi tam do dziś.
- Te wozy musimy wyciągnąć z wody, bo przeszkadzają nam w pływaniu - mówi dowódca strażaków na tym odcinku. Zadanie okazuje się trudniejsze niż przypuszczano.
Traktor nie daje się wyciągnąć. Po 40-minutowej akcji zostaje zepchnięty na bok, na głębszą wodę. W wodzie cały czas pracują nurkowie.
- Traktor był w jakieś dziurze i nie można go było normalnie ruszyć. Teraz, po zepchnięciu, oczyścił drogę dla samochodów strażackich. Jeszcze raz je obejrzymy i będziemy po kolei wyciągać - informuje Piotr Rękas, starszy aspirant z pododdziału ratownictwa wodnego straży pożarnej.
O 14 wszystko zagłusza ryk motorów wielkiej amfibii. Powoli stalowy potwór wyjeżdża na suchą drogę. Do akcji wkracza wyciągarka zamontowana na PTS. Pierwsze z zatopionych aut wyłania się z wody i zostaje odstawione na pobocze. W środku pełno błota i roślin. - Trochę roboty, mały remoncik i będzie działać - nie martwią się strażacy.