Służby na kilka godzin zablokowały ul. Niepodległości w Lublinie, żeby sprawdzić, czy w bagażniku jednego z zaparkowanych tam samochodów nie ma niebezpiecznych materiałów. Znaleźli dwa zbiorniki z rtęcią, a zgłoszenie w tej sprawie otrzymali od… właściciela przeszukiwanego pojazdu
To historia z dosyć nieoczekiwanym zwrotem akcji i – jak tłumaczył główny zainteresowany, który zadzwonił na numer alarmowy – z altruistycznym podtekstem. Ale po kolei. Informacja dotarła do policjantów i strażaków we wtorek po godz. 15. Skontaktował się z nimi mężczyzna, który powiedział, że w bagażniku swojego auta ma dwa zbiorniki z niebezpieczną substancją, prawdopodobnie rtęcią.
Służby dotarły na miejsce i zabezpieczyły je na tyle, żeby nikt przypadkowy nie kręcił się w okolicy – istniało pewne zagrożenie, bo nie było wiadomo, z czym dokładnie będą miały do czynienia. Jak mówi nam nadkom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie, do działania zostali skierowani także pirotechnicy, którzy mieli sprawdzić, czy w bagażniku wskazanego samochodu nie są przechowywane materiały wybuchowe.
Kiedy wykluczyli oni taką opcję, rozpoczęła się identyfikacja tajemniczej substancji. Strażacy sprawdzili ją pod kątem biologiczno-chemicznym i okazało się, że faktycznie była to rtęć – szkodliwa, silnie trująca substancja. W aucie były dwa zbiorniki, które ważyły w sumie około 20 kg. Były jednak szczelnie zamknięte, nie doszło ani do wycieku, ani do rozszczelnienia pojemników. Policja, w porozumieniu z prokuraturą, podjęła decyzję, że substancję należy zabezpieczyć do dalszych badań.
Kim jest właściciel pojazdu i skąd wziął rtęć? To 76-latek, który został już przesłuchany. Jak tłumaczył, kupił ją we wtorek rano na targowisku w okolicy Lublina. I teraz najciekawsze – powiedział, że chciał ją przekazać policjantom. Dlatego zadzwonił na numer alarmowy.
St. kpt. Andrzej Szacoń z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie mówi Dziennikowi, że na miejscu działało pięć zastępów, łącznie 20 strażaków. W dwóch zbiornikach było w sumie około jednego litra rtęci. Co ciekawe, prawo nie zabrania obywatelom przechowywania tej substancji, chociaż jest to niebezpieczne. 76-latek został poinstruowany, żeby ją zutylizować z pomocą specjalistycznej firmy, która się tym zajmuje. Zanim jednak to się stanie, będzie ona dokładnie przebadana. Jeśli okaże się, że jest to rtęć w czystej postaci, to mężczyzna nie zostanie ukarany.