Dla Arkadiusza Szczepańskiego rozpoczął się wyjątkowy, bo jubileuszowy rok. Emerytowany policjant od 10 już lat pyta mieszkańców Lublina o to, czy czują się w swoich domach bezpiecznie. Z kolejną ankietą wyruszy w teren już 1 marca
Arkadiusz Szczepański to były dzielnicowy, który po przejściu na emeryturę zajął się pracą społeczną. Działa w miejskiej komisji przeciwdziałania alkoholizmowi i udziela się jako radny dzielnicowy Czuby Południowe. W kręgu jego zainteresowań w największym stopniu znajdują się kwestie związane z bezpieczeństwem. W 2012 roku wpadł na pomysł, żeby pytać mieszkańców poszczególnych dzielnic o ich poczucie bezpieczeństwa.
– Opracowałem specjalną ankietę i prosiłem o jej wypełnienie. Potem analizowałem dane i przekazywałem je policji, straży miejskiej i radom dzielnic. Liczyłem, że w ten sposób funkcjonariusze będą w stanie poprawić życie mieszkańców – mówi Szczepański i dodaje, że efekt był zauważalny. Mieszkańcy, z którymi rozmawiał, później wskazywali, że w miejscach, w których sygnalizowali zbyt mało patroli pojawiało się ich więcej.
Wyniki
W ciągu poprzednich edycji ankiety Szczepański odwiedził dzielnice: Za Cukrownią, Czuby Północne, Czuby Południowe. Okazało się, że mieszkańcy dzielnicy Za Cukrownią najlepiej znają swojego dzielnicowego i najlepiej oceniają pracę policji. Jednocześnie jednak mają największy problem z zakłócaniem spokoju i ciszy nocnej, aktami chuligaństwa i wandalizmu oraz spożywaniem alkoholu w miejscach publicznych.
Najbezpieczniej w swoich domach czują się natomiast mieszkańcy Czubów Południowych. Poczucia tego nie umniejsza nawet to, że to także oni wskazują najwięcej włamań do swoich piwnic, mieszkań i samochodów.
Konstantynów
W tym roku o swoim bezpieczeństwie Arkadiuszowi Szczepańskiemu opowiedzieć mają mieszkańcy Konstantynowa.
– IV już edycję „Ankiety Bezpieczeństwa” rozpoczynam 1 marca – mówi Szczepański. – Zamierzam udać się do 1853 mieszkań w 36 blokach mieszkalnych i odwiedzić 721 domów jednorodzinnych.
Powstał nawet harmonogram. W marcu ankiety dostaną mieszkańcy bloków po nieparzystej stronie ul. Ułanów, a w kwietniu ul. Szwoleżerów. Pracowicie zapowiada się maj, kiedy to Szczepański rozdawać będzie ankiety na ul. Wojciechowskiej oraz w większości domów jednorodzinnych dzielnicy. Domy przy ul. Struga, Namysłowskiego i Balladyny obejdzie w czerwcu. Podobnie jak wieżowce przy ul. Krasińskiego 3 i ul. Tomasza Zana 13.
– W wakacje będzie wolne – śmieje się społecznik. – Ludzie wtedy mają urlopy, więc nie mieliby czasu na zapoznanie się i wypełnienie ankiet.
We wrześniu w akcję będą mogli włączyć się mieszkańcy ul. Irydiona i bloków przy ul. Krasińskiego 10 i 12. Akacja zakończy się w październiku w wieżowcach przy ul. Krasińskiego 16 i 18. Wtedy też poznamy wyniki.
Społecznik
Dziesięć lat trwania akcji sprawiło, że Szczepański ma już dokładnie opracowany sposób działania. Pięć dni przed rozdawaniem ankiet wywiesza w bloku ogłoszenie mówiące o tym, że zaczyna to robić (podkreśla, że po zakończeniu zbiórki sprząta po sobie i ogłoszenie zabiera – przyp. aut.). W poniedziałki od 17.30 do 20 rozdaje ankiety.
– Pukam do mieszkań. Ludzie pytają, czy to ankieta obowiązkowa. Kiedy mówię, że nie, biorą ją chętniej. Nikt nie lubi przymusu. Jest też taki mechanizm, że jak sąsiad weźmie, to i oni wezmą – opowiada mężczyzna. – Zostawiam dokładnie tyle druczków, ile osób faktycznie mieszka. Nie pytam nigdy o liczbę zameldowanych osób.
We wtorki po godzinie 18 zaczyna się odbieranie ankiet. Wiele osób, których nie ma wtedy w domach zostawia druczki wetknięte w drzwi lub schowane za rurki z mediami. Pozostałym Szczepański zostawia karteczki ze swoim numerem telefonu i prośbą o kontakt. W środę zbiera brakujące ankiety. W czwartek przechodzi do następnego bloku lub klatki. – Po odbiór ankiet w wyjątkowych sytuacjach umawiam się nawet w soboty, także wolne mam praktycznie tylko niedziele.
Rodzina
– Rodzina pewnie pana nie lubi za to, że więcej pana nie ma w domu, niż jest – zagaduję.
– Rodzina na mojej pracy nie cierpi. Mam żonę nauczycielkę wychowania początkowego, której pomagam nawet czasami przygotować jakieś materiały na lekcje. Dwoje dzieci wciąż z nami mieszka, więc mam czas też dla nich. Staram się być też pomocny i posprzątam, i ugotuje – śmieje się Szczepański. – Ale ze swojej społecznej pracy nie zrezygnuję.
Wychodzę z założenia, że jeśli przez tyle lat mojej pracy jako policjant ludzie płacili mi pensję ze swoich podatków, to jestem im coś winny i teraz mam właśnie czas na to, żeby się odwdzięczyć.
– A jak pana przyjmują, gdy roznosi pan ankiety? – pytam.
– W zdecydowanej większości przypadków bardzo życzliwie. Myślę, że bardzo pomagają wcześniejsze ogłoszenia o akcji, ale też to, że media opisywały wcześniejsze jej edycje i jestem trochę rozpoznawalny. Nie zawsze jest to jednak dobre. Pamiętam jedną panią, która zmyła mi głowę, że zajmuję się ankietami, zamiast pracować na ulicy jako policjant. Miała pretensję, że „taki młody człowiek” poszedł już na emeryturę – śmieje się mężczyzna, któremu za zaangażowanie nadano już tytuły człowieka służby publicznej i lubelskiego lidera bezpieczeństwa.