W czwartek prezydent Lublina i minister sportu podpisali umowę w sprawie dotacji do budowy olimpijskiej "pięćdziesiątki”. Wciąż nie wiadomo, skąd miasto weźmie brakujące 70 mln zł. Ratusz zapowiada jednak, że tak czy inaczej basen zbuduje.
– Tu jest mocna tradycja sportu pływackiego i kilka sekcji pływackich, które mają dobre rezultaty. Jest duża szansa, że basen będzie dobrze służył nie tylko mieszkańcom, ale też sportowi wyczynowemu – mówi Adam Giersz, minister sportu.
Aby przetarg na budowę basenu mógł być ogłoszony jeszcze w 2011 r., w tegorocznym budżecie miasta musiała się znaleźć choćby minimalna kwota na ten cel. Do niedawna nie było jej wcale. Ale we wrześniu na wniosek prezydenta radni wpisali do budżetu 840 tys. zł na basen.
Nie zabrakło jednak obaw. Radni dociekali, skąd Ratusz weźmie dodatkowe 70 mln zł. Prezydent dał radnym słowo, że nie ogłosi przetargu, póki nie znajdzie tych pieniędzy. Obiecał, że na sesji 20 października powie, skąd je weźmie.
– Jeśli będzie trzeba, przesunę udzielenie tej informacji – mówi Krzysztof Żuk, prezydent miasta. I podtrzymuje swoją deklarację. – Na razie nie będziemy ogłaszać przetargu, ale do listopada przygotujemy do niego dokumentację.
Ratusz liczy na to, że wyprosi u ministra zwiększenie dotacji do 50 proc. Minister uzależnia to od wpływów z Totalizatora Sportowego. – Spodziewamy się, że będą większe, bo rozszerza się gama gier – prognozuje Giersz.
Prezydent Lublina poprosił już o dotację Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Liczy też, że w miejskiej kasie będzie więcej pieniędzy dzięki rządowemu wsparciu budowy dojazdów do obwodnicy Lublina: al. Solidarności. Rozmowy w tej sprawie jeszcze trwają. Ich wynik może być znany w listopadzie.
Co, jeśli dodatkowych funduszy nie będzie? – Nie ma pola manewru, trzeba by rezygnować z innych inwestycji – przyznaje Żuk i zapewnia, że z basenu nie zrezygnuje. Obiecuje, że podejmie żadnej decyzji za plecami radnych.