Mieszkańcy Lublina a także pielgrzymi ze Świdnika i Łęcznej modlili się na placu katedralnym w 72. rocznicę "cudu lubelskiego". Program uroczystości został nieco skrócony. – Przepraszam, że przyniosłem ze sobą ten deszcz – powiedział na zakończenie gość ze Słowacji, biskup Stanislav Stolárik. – Jeśli to znak nieba, obfitości bożych łask to dziękujemy za to Panu Bogu.
Biskup diecezji rożnowskiej przewodniczył dzisiejszej mszy pontyfikalnej zakończonej aktem zawierzenia Matce Bożej
– Obchodzimy pierwszą sobotę lipca, w całym Kościele także święto św. Tomasza apostoła – powiedział biskup Stanislav Stolárik. – A tutaj w Lublinie ponad 70 lat wspominamy cud płaczącego obrazu Matki Bożej. Wydarzenia, które miały miejsce 3 lipca 1949 r. są znane. Wierni zgromadzeni w lubelskiej katedrze, przed którą jesteśmy, byli świadkami cudu. Na kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej pojawiły się łzy.
Biskup cytował też słowa jednej z osób, która była świadkiem wydarzeń sprzed 72 lat. – "Wyraźnie widziałam jak te łzy spływają i przenikają fałdy na twarzy Maryi" – mówiła Alicja Karska, wówczas 22-letnia kobieta, naoczny świadek zdarzenia – przypomniał jej słowa bp Stolárik. – Jaka była wtedy sytuacja w Polsce i Europie? Wszystkie narody dotknięte kataklizmem II wojny światowej podnosiły się po ogromnym cierpieniu, rozlewie krwi i utracie najbliższych – synów, ojców, mężów i wujków, którzy polegli na wojnie a także ze wszystkiego tego co wycierpieli cywile.
Tyle, że jak powiedział biskup Stanislav Stolárik zaczął się "kolejny dramat, rozpoczynającego się komunizmu". – Ucisk religijny i wszystko co jest z nim związane. Kiedy wrócimy myślami do Lublina to wierni zwracali się w swoich modlitwach do Boga i do Matki Boskiej – dodał hierarcha.
Do miasta przyjeżdżali licznie pielgrzymi. Rozpoczęły się represje, prześladowania i aresztowania. – Ale pojawił się też owoc łez Maryi. Łzy Najświętszej Maryi Panny jakby spływały do serc ludzi, który nie spowiadali się przez wiele lat. Zostały zanotowane także cudowne uzdrowienia i wybłagane łaski. Do końca nikt nie wie ile duchowych cudów wydarzyło się w ludzkich sercach – podkreślił biskup diecezji rożnowskiej.
Hierarcha nawiązał także do uroczystości zaplanowanych na 12 września w Warszawie – beatyfikacji Róży Marii Czackiej oraz kardynała Stefana Wyszyńskiego.
– Którego można nazwać "zwycięzcą pod mieczem". Choć nie zginął z rąk oprawcy mającego śmiercionośny miecz jednakże w przenośni można powiedzieć" pod mieczem komunistycznego totalitaryzmu", czyli w bardzo trudnym okresie dla Polski. Kardynał Wyszyński, pośród największych trudności – pozostał wierny - powiedział biskup Stolárik.
Wspominał także czas kiedy osobiście poznał kardynała Wyszyńskiego. To było w Częstochowie w 1979 r. – Dał mi nawet swój autograf – dodał duchowny.
Na koniec hierarcha ze Słowacji zwrócił się do małżonków. – Jesteście bardzo potrzebni. Jesteście niezastąpieni w swojej misji. Stańcie się tymi, którzy sami przez swoje dzieci pielęgnują te wartości, które dla życia, dla rodziny i dla relacji dał nam Bóg. Bowiem jeśli wy tego nie będziecie czynili to ktoś inny wprowadzi w ludzkie serca pseudowartości. Zniszczy charakter, przekaże fałszywe informacje, które zatrują ludzkie dusze. A kiedy będziecie przeżywać trudności to przybywajcie do płaczącej Matki Bożej, która wie co znaczy cierpieć, jak smakują łzy.
Uroczystościach 72. rocznicy "cudu lubelskiego" zostały skrócone. Ze względu na padający deszcz nie było procesji z różańcami i obrazem Matki Bożej.