Abp Józef Życiński powiedział dziś na konferencji prasowej, że przed kilkoma laty otrzymał propozycję kupienia materiałów SB, które miały obciążać Kościół.
- Ktoś, kto nie ukrywał, że ma związki z dawnym wydziałem IV (SB) informował mnie, że ma listę osób, które mnie zainteresują, a ich ujawnienie w przyszłości może sprawić pewien kłopot. Kościół ma pieniądze, niech Kościół zapłaci, to wtedy on będzie życzliwy - powiedział metropolita lubelski.
-- Ta grupa nawet nie była sprecyzowana. Tylko: my tutaj mamy materiały, któreśmy zabezpieczyli i jeśli Kościół się nimi nie zainteresuje to my to ujawnimy - relacjonował arcybiskup. Dodał, że nie padła żadna kwota. Abp nie miał zamiaru płacić, nie potraktował serio tej propozycji.
Propozycja miała paść jeszcze przed powołaniem w Lublinie komisji do badania inwigilacji Kościoła przez służby specjalne PRL (komisja powstała w 2004 r.). Do Abp Życińskiego dochodziło więcej sygnałów sugerujących niesprecyzowane związki księży ze służbami PRL. Ale podkreślił, że "były to sygnały z różnych źródeł, były one niespójne i nie można było nadawać im większej wagi”.
- Kiedy lubelska komisja historyczna zaczęła prace, nie było tu już teczki ks. Wielgusa. Były tylko różne notki, z których nie można było sformułować żadnych zasadniczych zarzutów - powiedział metropolita.
Abp Życiński poinformował też o istnieniu wpisów do ewidencji tajnych współpracowników służb PRL księży profesorów KUL: Ryszarda Rubinkiewicza i Franiszka Greniuka. Ich teczki zostały zniszczone, zachowały się jednak zapiski o tym, że - po latach - zostali wyrejestrowani, gdyż odmówili współpracy. Obaj księża byli na konferencji prasowej. Opowiadali, jak pracownicy służb bezskutecznie nagabywali ich o podjęcie współpracy, przeważnie przy okazji starań o paszport. (PAP, am)