Prokuratura oskarżyła adwokata z Lublina o jazdę po pijanemu. Paweł S. prowadząc auto miał ok. dwóch promili w organizmie.
Paweł S. usłyszał zarzut jazdy po pijanemu. Udało się go przesłuchać dopiero za czwartym razem. Twierdził, że dzień przed kolizją pił alkohol a 18 września dwa piwa. Czuł się już dobrze i myślał, że jest trzeźwy. Utrzymywał też, że jadąc ulicą zobaczył kota i żeby go nie przejechać, skręcił na chodnik.
Śledztwo trwało aż trzy miesiące, bo prokuratura zleciła biegłym medycyny sądowej ustalenie, czy mecenas mówi prawdę o ilości wypitego alkoholu. – Biegli wyliczyli, że gdyby wypił tyle, ile mówił na przesłuchaniu, to w chwili badania alkomatem w jego organizmie nie powinno już być alkoholu – mówi Jadwiga Nowak, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – Musiał więc pić alkohol również później, niż to podaje.
Biegli wykluczyli też, że działanie alkoholu zostało przedłużone przez leki.
Adwokatowi grozi do dwóch lat więzienia. Pijani kierowcy, którzy wpadają po raz pierwszy dostają kary w zawieszeniu. Mecenasa czeka również postępowanie dyscyplinarne w korporacji adwokackiej.