Amerykanie zajmą się leczeniem młodszego chorążego Roberta C. z Lublina, który w Iraku stracił rękę.
Robert C. był uczestnikiem patrolu, który na początku listopada najechał na minę-pułapkę w północnej części Diwaniji. Dowódca drużyny - plut. Andrzej Filipek - zginął na miejscu. Trzej pozostali żołnierze zostali ranni.
Najbardziej ucierpiał 33-letni mł. chor. Robert C., podobnie jak Filipek - żołnierz 3. Brygady Zmechanizowanej Legionów z Lublina. Jego stan był ciężki. Musiał mieć amputowaną rękę. Żołnierz został przetransportowany z Iraku do amerykańskiej bazy Rammstein w Niemczech, gdzie zajęli się nim tamtejsi lekarze. Do Polski miał wrócić w tym tygodniu. Ale nie wróci. Zostanie w Rammstein.
- Będzie tam mógł liczyć na leczenie i rehabilitację na bardzo wysokim poziomie. Wyższym niż miałby zapewniony w Polsce - wyjaśnia mjr Dariusz Kacperczyk z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Najprawdopodobniej w Rammstein lubelski żołnierz dostanie też protezę ręki. Proteza kosztuje kilkadziesiąt tysięcy zł. - Zapewnią ją Amerykanie, którzy będą go leczyli - mówi mjr Kacperczyk.
Polska armia zajmie się rannym po powrocie do kraju. - Zapewnimy koszty leczenia i rehabilitacji - mówi ppłk Sławomir Lewandowski, rzecznik Dowództwa Wojsk Lądowych.
- Ale mamy też plany, co do jego przyszłości - dodaje Lewandowski. - Postaramy się znaleźć mu takie zajęcie, żeby mógł dalej służyć w armii. Tyle że w innym charakterze, np. związanym z dydaktyką. Z jego wojskowego doświadczenia będą mogli skorzystać młodzi żołnierze. O ile mł. chor. Robert C. się na to zgodzi.
Niezależnie od jego przyszłości, żołnierz będzie mógł liczyć na odszkodowanie. Jego wysokość zależy jednak od opinii komisji lekarskiej, która zbierze się po jego powrocie.
Zapomogę dla niego szykuje także Fundacja Pomocy Poszkodowanym w Wojskowych Operacjach Pokojowych poza Granicami Polski oraz Ich Rodzinom "Servi Pacis”. - To nie będą wielkie pieniądze, ale 1 czy 2 tys. zł zawsze się rodzinie przydadzą - mówi płk Jerzy Bielecki, prezes fundacji.