System radiowy umożliwiający dyskretne wezwanie policji do opanowanego przez chuliganów autobusu kupi tej jesieni lubelski Urząd Miasta.
Dlaczego kierowca nie będzie mógł sam połączyć się z policją? Bo to pozwoli mu wezwać pomoc tak, by nie spostrzegli tego bandyci rozrabiający w pojeździe. - Wystarczy, że podam swój numer boczny i powiem, że jestem w niebezpieczeństwie. Dyżurnemu w komendzie niewiele to powie. A dyspozytor dokładnie wie, na jakiej linii jadę i gdzie się znajduję i może te szczegóły przekazać policji - mówi jeden z doświadczonych kierowców MPK. - Gdybym się tak zwierzał w słuchawkę policjantom, to już bym ryzykował, że usłyszy to chuliganeria i mówiąc dosadnie, dostałbym w łeb.
A kierowcy oberwali już nieraz. - Na liniach 8 i 20, wożących do podmiejskich dyskotek, ludzie boją się usiąść za kółkiem - przyznaje Andrzej Sokołowski z największego w MPK związku zawodowego. - Bo jak wsiądzie banda, to zaczyna się picie, palenie i obrywanie kasowników. A kierowca ich nie wyprosi, bo oberwie - dodaje.
Przykład sprzed kilku dni: na pl. Wolności jeden z pasażerów uderzył w twarz kierowcę spóźnionego autobusu.
W kasie miejskiej na łączność radiową znalazło się 25 tys. złotych. - System będziemy montować we wrześniu lub najpóźniej na początku października - zapowiada dyr. Ostrowski. - Robimy to w ścisłym porozumieniu z prezesem MPK, który wskazał nam najbardziej zagrożone linie.
Plany na przyszły rok mówią o 15 zestawach do łączności radiowej. Jeśli system zda egzamin, miasto zastanowi się nad montażem urządzeń w kolejnych autobusach .