Prokuratura zbada okoliczności zerwania przez Centrum Kultury w Lublinie umowy z przedsiębiorcą, który wynajmował od CK lokal pod kawiarnię. To reakcja na zawiadomienie od przedsiębiorcy, który sugeruje, że na zerwanie umowy naciskał zastępca prezydenta. On sam zaprzecza i mówi, że rozważa pozew o zniesławienie.
– W żaden sposób nie wywierałem nacisku. Ani w rozmowie, ani na piśmie – oświadczył w poniedziałek Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina. To na niego wskazuje Rafał Wołowczyk, czyli przedsiębiorca, któremu CK wypowiedziało umowę najmu.
Śledczy sprawdzą
Wołowczyk w ubiegłym tygodniu złożył w prokuraturze zawiadomienie, powołując się na dwa punkty Kodeksu karnego. Jeden mówiący o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, drugi o uzyskaniu przez urzędnika korzyści majątkowych lub osobistych za naruszenie prawa.
– Podejmiemy w tej sprawie czynności wyjaśniające – mówi Katarzyna Matusiak, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – W pierwszej kolejności zwrócimy się o dokumenty wskazane w zawiadomieniu. Potem zapadną dalsze decyzje.
„Nie było nacisków”
Przedsiębiorca nie poprzestał na wizycie w prokuraturze. Tuż po niej wystąpił na konferencji prasowej zwołanej przez miejskiego radnego PiS, Piotra Bresia. – Jest wysoce prawdopodobne, że jeden z wiceprezydentów nadużył władzy celem wymuszenia decyzji – mówił dziennikarzom Wołowczyk.
– Fakt, że przedsiębiorca dostał wypowiedzenie, nie wynika z żadnych nacisków – zapewnił od razu dyrektor CK. Tłumaczył, że gastronom zalega z czynszem, współpraca z nim układa się źle, a pracownicy CK skarżą się na niego. – Sytuacja, która przelała czarę naszej goryczy wobec pana Wołowczyka, to impreza, która powinna trwać maksymalnie do godziny drugiej, a trwała do siódmej rano – wyjaśniał dyrektor Aleksander Szpecht.
Komorski o moście
Sam Komorski dopiero w poniedziałek przerwał milczenie. – Nie chciałem wysyłać oświadczeń – wyjaśnił zastępca prezydenta, który wcześniej był na urlopie. W poniedziałek nie tylko zaprzeczył naciskom na wypowiedzenie Wołowczykowi umowy najmu pomieszczeń w CK, ale oznajmił też, że przedsiębiorca jest winien CK jeszcze 10 tys. zł.
Na poniedziałkowej konferencji Komorski skupiał się nie tyle na sprawie lokalu w CK, co na zamieszaniu wokół prowadzonego przez tę instytucję Mostu Kultury, bo również w tym kontekście pojawia się nazwisko Wołowczyka. To on prowadzi na moście działalność gastronomiczną w piętrowej, kontenerowej kawiarni postawionej bez uzgodnień z konserwatorem zabytków i niezgodnie z zezwoleniem Zarządu Dróg i Mostów.
Coś łączy te sprawy?
Zastępca prezydenta twierdzi, że dostawał skargi na zbyt duży i niezgodny z pozwoleniem kontener. Twierdzi również, że przedsiębiorca prosił go o pomoc w tej sprawie, gdy okazało się, że pawilon jest samowolą. – Rozmowa odbyła się przy świadkach, przy dyrektorze Szpechcie i pracowniku CK – mówi Komorski i dodaje, że ustawienie kontenera podlegało prawu budowlanemu, a przedsiębiorca nie zgłosił takich prac. Zastępca prezydenta podkreśla, że zaapelował do szefa CK o przestrzeganie prawa. – Pilnowałem swojego zakresu obowiązków.
Polityczna obrona
Zdaniem Komorskiego fakt, że konferencję z Wołowczykiem zwołał radny PiS „osadza tę historię w kontekście politycznym”. – Jest to niewątpliwie atak polityczny – przekonywał Michał Krawczyk, jeden z radnych PO, którzy stanęli w poniedziałek u boku Komorskiego. – Tak, to polityczna obrona – przyznał radny.
Poniedziałkowa konferencja zastępcy prezydenta odbyła się na tle mieszczącego się w akademiku Eskulap lokalu gastronomicznego.
– Jego współwłaścicielem jest radny Breś – wyjaśniał radny Krawczyk. Pytał też, czyje interesy reprezentował radny PiS, skoro współpracuje z tym samym browarem, co Wołowczyk. Sugerował też, że Breś chciał bronić samowoli budowlanej na moście, choć zarzuty padające z ust przedsiębiorcy nie dotyczyły mostu, a lokalu w CK. – Ale w tle jest oczywiście umowa na prowadzenie działalności na Moście Kultury – przekonuje Krawczyk.
Do radnego Bresia nie udało nam się w poniedziałek dodzwonić. Odpisał, że jest na urlopie. – Skomentuję po powrocie – napisał radny.