Krzysztof Rudzki liczył już pieniądze. Miesiąc temu urodziła mu się córka. Gdyby radni "klepnęli” becikowe, w pierwotnej wersji, dostałby tysiąc złotych. Ale nie udało się. Liga Polskich Rodzin, szukając poparcia dla swojego pomysłu, poszła na ustępstwa. W ostatniej chwili zmieniła projekt uchwały. Wcześniej pieniądze miały trafić do rodziców, którzy dorobili się potomka po 31 grudnia 2004. Na zmianie terminu wypłaty becikowego miasto zaoszczędzi 3 mln zł.
Nie wszyscy radni byli przekonani, że pomysł jest słuszny. Większość jednak miała swoje powody, by go poprzeć. - Projekt mi się nie podoba. Ale głosuję "za”, bo nie chcę, żeby mnie wyborcy wytykali palcami - Stwierdziła Helena Pietraszkiewicz, szefowa klubu Prawo i Rodzina.
- Nie będziemy kozłami ofiarnymi - oświadczyli radni lewicy, która wcześniej chciała zdjąć projekt z obrad. I kiedy policzono głosy okazało się, że za becikowym jest 20 radnych (w tym większość Prawa i Rodziny, SLD-UP i SdPl), przeciwko 6, a wstrzymał się jeden.
Radni podnieśli ręce za becikowym choć wiedzą, że wojewoda może zakwestionować uchwałę. Tak się stało w Krakowie. - Zaskarżyliśmy uchwałę do sądu administracyjnego. Nie ma przepisu pozwalającego na takie świadczenie - mówi Mirosław Chrapusta, szef prawników z Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie.
Kolejny argument wojewodów zaskarżających becikowe, to zamożność rodziców. - Zgodnie z ustawą o planowaniu rodziny tej zapomogi nie może dostać każdy, bez względu na dochody - uważa dr Paweł Chmielnicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Od otrzymania uchwały, wojewoda ma 30 dni na sprawdzenie czy jest zgodna z prawem. Jeszcze jej nie widziałem, więc nie będę spekulował - mówi Paweł Chruściel dyrektor Wydziału Prawnego i Nadzoru z Urzędu Wojewódzkiego.