Myją się w umywalkach, zasypiają na sedesach. Łazienki na Wydziale Politologii UMCS w Lublinie okupują bezdomni i taksówkarze.
- Przychodzą z ulicy i korzystają. Trzeba by było zatrudnić ochroniarza, żeby stał przy drzwiach i nie wpuszczał - denerwuje się Janina Kłyż, kierownik obiektu.
Z toalet i korytarzy wydziału giną gaśnice, lampy, żarówki, papier toaletowy, ręczniki papierowe, a nawet mydło w płynie. - Po co by to było studentom - pyta retorycznie Kłyż, która o kradzieże podejrzewa bezdomnych.
Wejścia do budynku pilnują portierki. Ale czasem nie obejdzie się bez interwencji policji. W tym roku akademickim, kiedy jedna z pracownic nie wpuściła do środka pijanego mężczyzny, ten wybił szybę w drzwiach.
- A kiedyś w męskiej toalecie spotkałam do połowy rozebraną siwą panią, która się myła - wspomina Kłyż.
Bezdomni wiedzą, że są w budynku nieproszonymi gośćmi, ale nie zamierzają zmienić przyzwyczajeń.
- Jak mnie wyproszą to muszę iść pod drzewko. Nie stać mnie na toaletę. Parówki i chleb znalazłem w śmietniku - mówi Franek, który noce spędza w piwnicy, a dni na placu Litewskim.
Z toalet na wydziale korzystają też taksówkarze. - Mają dwa kroki od postoju, więc przychodzą do nas. A nasi studenci do toalety muszą stać w kolejce - denerwuje się Kłyż.
- Taksówkarz to kulturalny człowiek, więc nie powinien nikomu przeszkadzać. Poza tym, musiałbym mieć nierówno pod sufitem, żeby chodzić do płatnej. Niekiedy kupuję sobie kawę z automatu, więc jeszcze sobie na mnie zarabiają - mówi jeden z taksówkarzy czekający na klientów postoju ma pl. Litewskim.
Oblężenie przeżywają też łazienki w sąsiednim budynku - na Wydziale Pedagogiki i Psychologii.
- Tam nie ma takich kolejek jak na politologii, ale za to są inne problemy. Ostatnio na głowie mieliśmy narkomanów, którzy upodobali sobie właśnie to miejsce - wyznaje Kłyż.
Na placu Litewskim jest toaleta publiczna, ale żeby z niej skorzystać, trzeba zapłacić. Na razie lubelski Ratusz nie planuje tam toalety bezpłatnej.
- Trzeba by było zmienić umowę z firmą Kom-Eko, która odpowiada za działanie miejskich szaletów, a to nie jest łatwe - mówi Beata Gita z Wydziału Gospodarki Komunalnej Ratusza. - Ta umowa kończy się jednak z końcem roku i wtedy zostanie ogłoszony nowy przetarg.
Utrzymanie publicznych toalet kosztuje miasto 392 tys. zł rocznie.
Krzysztof Kozek