Samorządowcy są raczej zadowoleni z decyzji Sejmu, który postanowił o bezpośrednich wyborach szefów samorządów. Po raz pierwszy sami wybierzemy władze jesienią.
– Nasz projekt obniża koszty. To jest istotne przy panującej recesji – mówi poseł Wiktor Osik (SLD). – Poza tym jeśli kandydat nie otrzyma dużego poparcia w wyborach, to dobrze byłoby, aby miał poparcie radnych. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłby tzw. model australijski. Będę wnioskował, by do niego powrócić. Nie można być dobrym wójtem, dobrym gospodarzem, jeśli ma się przeciwko sobie radnych.
Zdaniem posła Leszka Świętochowskiego (PSL) projekt SLD to kpina z demokracji.
– Połowiczne rozwiązania tylko mącą ludziom w głowach – dodaje poseł Stanisław Żmijan (PO).
W ocenie posła Józefa Żywca (Samoobrona) najlepszym wyjściem byłby model australijski. – Chodzi o to, by wybory nie kosztowały zbyt wiele skarbu państwa.
Z decyzji o wyborach bezpośrednich cieszą się samorządowcy, choć mają pewne zastrzeżenia. – Jestem zwolennikiem wyborów bezpośrednich pod warunkiem zmian zasad działania w funkcjonowaniu samorządu – mówi Andrzej Pruszkowski, prezydent Lublina. – Muszą być jasno określone zasady działania i kompetencje rady i prezydenta. Wybory bezpośrednie wzmacniają władzę wykonawczą, jednak nie do końca. Prezydent będzie mógł być stale blokowany przez opozycję.
Zdaniem Wojciecha Jachymka, burmistrza Bychawy, zmiany idą w dobrym kierunku. – Trzeba przemyśleć kompetencje rady i burmistrza, by
nie doszło do chaosu i kłótni.
– Wreszcie ludzie będą mieli tego wójta, którego wybiorą, a nie narzuconego przez radę – komentuje Hieronim Gołofit, wójt gminy Konopnica.
Radni podchodzą do wyborów bezpośrednich bardziej krytycznie.
– Jest za wcześnie, by w wyborach bezpośrednich wybierać prezydenta miasta czy burmistrza – mówi Helena Pietraszkiewicz, przewodnicząca Rady Miejskiej Lublina. – Zwłaszcza że jeszcze do końca nie wiadomo, jaką władzę ta osoba ma skupiać w swoich rękach. Obawiam się, że mogłaby bez żadnej kontroli sprawować rządy absolutne przez cztery lata.
Czas bezpartyjnych
miasta będzie teraz zależeć od wyborców. Dotychczas
byli wybierani przez radnych, a kandydat był wyłaniany
z grona opcji rządzącej. Podczas jesiennych wyborów samorządowych oprócz list z kandydatami na radnych przybędą dodatkowe listy z kandydatami
na gospodarza gminy lub miasta. Wybory
bezpośrednie dają możliwość ubiegania się
o najwyższy urząd gminnego szczebla samorządowego kandydatom nie związanym z żadną partią.