Firmy pogrzebowe walczą o duże pieniądze, które można zarobić na zmarłych w szpitalu przy al. Kraśnickiej
W szpitalu przy al. Kraśnickiej miesięcznie umiera od 50 do 100 pacjentów. - Na pochówku jednego ciała można zarobić na czysto średnio tysiąc złotych - mówi Marta Woźny, współwłaścicielka firmy pogrzebowej "Animus”. - O przetargu dowiedzieliśmy się pocztą pantoflową w piątek. Nie było ogłoszenia w internecie. Pojawiło się po naszej interwencji.
Anna Zmysłowska, dyrektor ds. medycznych szpitala przy al. Kraśnickiej zaprzecza. - Warunki przetargu są logiczne dla szpitala - argumentuje. - Firma musi mieć odpowiednio dużo stanowisk na zwłoki, bo szpital jest duży. A chłodnia na terenie Lublina? Przecież rodzina nie będzie jeździć gdzieś poza Lublin.
Firmy podnoszą jeszcze jedno: po co w ogóle przetarg skoro od Nowego Roku wchodzą nowe przepisy przerzucające na szpital obowiązek zajęcia się zwłokami. To pracownicy szpitalni będą przechowywać ciała w szpitalnych chłodniach, a potem wydawać je rodzinie i firmie wybranej przez rodzinę. Do tej pory zajmowały się tym firmy pogrzebowe dzierżawiące szpitalne chłodnie. - Szpital przy Kraśnickiej ma dużą chłodnię, sam więc może sobie poradzić - zauważa Woźny.
- Jak rodzina pojedzie na Majdanek, żeby odebrać zwłoki z chłodni "Styksu”, wiadomo, że zdecyduje się na pochówek w tej firmie. To wszystko brzydko pachnie - komentują inne firmy.
Z właścicielami "Styksu” nie udało nam się skontaktować. Do sprawy wrócimy jutro.