– Nie boimy się, szaleńców można spotkać wszędzie – mówią pracownicy biur poselskich na Lubelszczyźnie. Po tragedii w Łodzi większość naszych parlamentarzystów nie zdecydowała się na dodatkowe środki ostrożności.
Do lubelskiego biura posła Jana Łopaty z PSL można się dostać bez najmniejszego problemu. Przy wejściu do biurowca jest portierka, ale nikogo nie niepokoi. Każdy może wejść na piętro, drzwi do gabinetu są otwarte. W środku jest tylko jedna osoba.
– Nie boję się pracować sama – mówi Aneta Milanowska, dyrektor biura poselskiego Jana Łopaty. – Słyszałam, że w innych biurach zamykają drzwi, ale to nie ma sensu. Przecież i tak trzeba je otworzyć, kiedy ktoś zapuka. Wprowadzanie zabezpieczeń nie ma sensu.
I dodaje: - W naszym biurowcu skuteczne byłyby jedynie rozwiązania rodem z sądu. Tylko po co je wprowadzać, skoro biuro poselskie powinno być otwarte dla wyborców?
Z podobnego założenia wychodzą parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej. W biurze posłanki Joanny Muchy nie wprowadzono dodatkowych środków ostrożności. Wejścia do kamienicy przy ul. Chopina strzeże jedynie domofon.
– Mamy też umowę z firmą ochroniarską i tzw. przycisk napadowy – mówi Mariusz Żukowski, dyrektor biura. – Patrol interwencyjny może od nas dotrzeć w pięć minut. Nigdy z tego nie korzystaliśmy. Teraz też nie zamierzamy. Biuro ma ułatwiać kontakty z parlamentarzystą, a nie zamykać się na ludzi.
O bezpieczeństwo pracowników biur poselskich postanowiła zadbać policja. W piątek jej eksperci przeprowadzili szkolenie z reagowania w sytuacjach zagrożenia.
Pracownicy posłanki Gabrieli Masłowskiej nie zdążyli na wykład. Możliwe jednak, że parlamentarzystka zafunduje im dodatkowe środki bezpieczeństwa.
– Rozważamy zakup miotaczy gazu, oczywiście w ramach środków na utrzymanie biura – mówi Andrzej Żurkowski, asystent posłanki. – Innych zabezpieczeń nie przewidujemy. Wystarczy, że w okolicy jest więcej patroli policji i straży miejskiej. W dzień po katastrofie w Łodzi mundurowi pojawiali się tu co 10 minut.
Do budynku przy ul. Królewskiej można wchodzimy bez przeszkód. Nie ma nawet domofonu. Posłanka Masłowska sąsiaduje z parlamentarzystami Prawa i Sprawiedliwości. U posła Lecha Sprawki drzwi są otwarte.
– Od tragedii w Łodzi nic się nie zmieniło – mówi Paweł Paszko, asystent parlamentarzysty PiS. – Nie dochodziło do żadnych nerwowych sytuacji. Nie stosujemy więc żadnych dodatkowych środków ostrożności.
Normalnie pracuje również biuro posłanki Izabelli Sierakowskiej z SdPl. Jedynym zabezpieczeniem jest domofon.
Inną drogą poszedł poseł Janusz Palikot. Były reprezentant korzysta z usług firmy ochroniarskiej od 2007. To przez telefony z groźbami, które pojawiły się po tym, jak Palikot nazwał o.Rydzyka Belzebubem.
Przez kilka dni po zabójstwie w Łodzi, ochroniarz stale pilnował biura posła. Dziś, by spotkać się z Palikotem, wystarczy przejść rozmowę z jego asystentami. Biuro pracuje normalnie.
Do biura PiS w Białej Podlaskiej interesanci wchodzą bez problemów.
– Trudno o bariery, czy domofon, kiedy tutaj przychodzi wielu interesantów. Nie robimy żadnych kroków, aby odgrodzić się od ludzi – mówi poseł Adam Abramowicz.
Pracowników bialskiego biura PSL, o wchodzących interesantach informuje jedynie dzwonek.
– Taki czujnik wystarczy – zapewnia Danuta Różycka, asystentka posła Franciszka Jerzego Stefaniuka.
W biurze PO trwa remont. – Zauważamy zwiększone zainteresowanie policji naszym bezpieczeństwem – mówi Lidosław Mitura, asystent posła Stanisława Żmijana i senatora Józefa Bergiera (pim)