Choć biling jednoznacznie wskazuje, że połączenie było wykonane z telefonu jego babki, Przemysław M. nie przyznaje się do wywołania w lubelskich sądach fałszywego alarmu.
Mężczyzna został oddany pod dozór policji. Ma się zgłaszać w komisariacie policji. Dotąd nie miał w sądzie żadnego procesu.
W środę, około godziny 10, pracownica sekretariatu Sądu Rejonowego przy ul. Wallenroda w Lublinie odebrała telefon. Mężczyzna zagroził, że w budynku sądu podłożona jest bomba zegarowa. Nie powiedział w którym, więc ewakuowano pracowników z wszystkich budynków sądowych. Przyjechali pirotechnicy. Bomby nie znaleźli.
Okazało się, że połączenie było wykonane z telefonu stacjonarnego w Łęcznej.
- Już następnego dnia policjanci wytypowali mężczyznę, który mógł być autorem "głupiego żartu” – mówi Anna Smarzak, z lubelskiej policji. – Okazał się nim 21-letni Przemysław M., mieszkaniec Lublina. Mężczyzna został zatrzymany jednak nie w Lublinie, a w Łęcznej - w mieszkaniu swojej babki, u której mieszkał. Okazało się, że to właśnie z jej telefonu stacjonarnego 21-latek zadzwonił do sądu.