Aż 3 tys. rodzin czeka w Lublinie na mieszkanie komunalne. Rekordziści są na liście już od 10 lat. I jeszcze poczekają.
Na mieszkanie w Towarzystwie Budownictwa Społecznego "Nowy Dom” Bożena Tur wraz z rodziną czekała 10 lat. - Mąż nie doczekał. Zmarł cztery lata temu - mówi pani Bożena, która we wtorek odebrała klucze do upragnionego mieszkania. - Taka długa była kolejka.
Aby dostać lokal w TBS-ie pani Bożena musiała wcześniej wpłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych tzw. udziału partycypacyjnego. Jeszcze większy problem mają ci, którzy takich pieniędzy nie mają i są skazani na równie długie oczekiwanie na lokal komunalny od miasta.
- Aktualnie mamy 6 tys. wniosków o przyznanie takiego lokalu. Kryteria uprawniające do jego przyznania spełnia ok. 3 tys. rodzin - informuje Marta Lipińska, dyrektor Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej w Urzędzie Miasta. Na cztery kąty ludzie muszą czekać nawet po 10 lat.
Problem w tym, że mieszkań jest za mało. Rocznie miasto rozdysponowuje ok. 150 lokali z odzysku, które stały się niezamieszkane np. z racji przeprowadzki lub śmierci lokatora. To za mało i ciągle potrzeba nowych mieszkań.
- Minimalne minimum to 30 nowych lokali rocznie. Dobrze byłoby, gdybyśmy w ciągu roku dostawali 100 nowych mieszkań - dodaje Lipińska.
Ale na razie nie zanosi się na to, by miasto zbudowało choćby to "minimalne minimum”. - W przyszłym roku najprawdopodobniej nie oddamy ani jednego nowego mieszkania komunalnego - przyznaje dyrektor.
Nawet dalsze plany miasta nie pozostawiają złudzeń: mieszkań będzie brakować. W przygotowanym przez prezydenta, a uchwalonym dwa tygodnie temu przez radnych, Wieloletnim Planie Inwestycyjnym (WPI) pieniędzy na budowę nowych bloków jest bardzo mało.
WPI to spis najważniejszych wydatków miasta do 2015 r. Radni wyliczyli, że w tym okresie pieniędzy wystarczy tylko na budowę... 20 mieszkań rocznie. - To tak jakby tej pozycji w planie w ogóle nie było - grzmiał na ostatniej sesji Jan Gąbka, radny lewicy.
Prezydent Lublina tłumaczy, że miasto ma ważniejsze potrzeby. - Musimy mieć zarezerwowane pieniądze na realizację inwestycji, na które możemy dostać dofinansowanie z Unii Europejskiej, takich jak drogi i kanalizacja - wyjaśnia Adam Wasilewski, prezydent miasta. I podkreśla, że pojawią się jeszcze pieniądze, które będzie można przeznaczyć na inne cele.
Problem jest nawet z tymi blokami, których budowa ma ruszyć w przyszłym roku. Po protestach mieszkańców Kośminka Ratusz musiał "obciąć” o blisko 30 mieszkań planowany blok przy Sulisławickiej, a i tak nie wiadomo, czy to wystarczy. Przeciw innej budowie protestują też mieszkańcy ul. Mireckiego.