Na obu brzegach Wisły trwa wyniszczająca wojna o klienta. Walczą właściciele dwóch konkurencyjnych przepraw promowych.
Droga z Lublina do Kazimierza. W Bochotnicy kilkaset metrów przed skrzyżowaniem do Kazimierza widzimy znak oznajmiający, że skręcając w prawo dojedziemy do promu płynącego do Janowca. Ale już na samym skrzyżowaniu widzimy, że trzeba skręcić w.... lewo i wówczas dojedziemy do promu pływającego do Janowca.
Zamieszanie nie jest spowodowane pomyłką robotników ustawiających znaki. To efekty walki o klienta pomiędzy dwoma przewoźnikami. Znak w prawo kieruje turystów do promu "Serokomla” należącego do firmy Reypol (kursuje na trasie Bochotnica-Nasiłów), zaś ten w lewo do przeprawy prowadzonej przez spółkę "Prom” należącą do Urzędu Gminy w Janowcu (prom "Gelderland” kursuje między Kazimierzem a Janowcem).
Pierwsze znaki w tym miejscu postawił Reypol. - Uzyskaliśmy wszystkie potrzebne zezwolenia, a potem gmina się obudziła i postawiła swoje. Tylko, że zrobili to nielegalnie - zarzuca Jarosław Rejmak, wiceprezes Reypolu.
Prezes gminnego "Promu” tłumaczy, że znaki postawił, bo skarżyli się klienci konkurencji. - Myśleli, że prom płynie do Janowca, a tymczasem tak nie było.
Kolejny problem to akty wandalizmu. Niedawno ktoś zamalował napis "Janowiec” na znakach Reypolu w Bochotnicy. Pod jednym ze słupów znaleźliśmy wczoraj nawet dowody zbrodni - puszkę z zieloną farbą. - Nie wiem, kto to zrobił, ale komuś musiało przecież na tym zależeć - uważa Jarosław Rejmak.
Maciej Goławski twierdzi, że jego firma nie ma z zamalowywaniem nic wspólnego: - Nam z kolei ktoś codziennie przekrzywia znak w Sadłowicach. Zamiast na wprost codziennie jest skierowany w kierunku przeprawy w Nasiłowie.
Jarosław Rejmak również zarzeka się, że nic nie wie o wykrzywionych znakach. A obaj zgodnie zastrzegają, że wcale nie chcą ze sobą walczyć i że zależy im na współpracy...