Shin M. były oficer japońskiego wywiadu, który zamieszkał z rodziną w okolicach Ryk, powinien trafić do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Tak uznała prokuratura. 40-latek oślepiał laserem pilotów śmigłowców z Dęblina.
- Biegli psychiatrzy stwierdzili, że Shin M. miał zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia czynów i kierowania swoim postępowaniem - wyjaśnia Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Prawdopodobieństwo ponownego popełnienia w przyszłości czynów zabronionych, związanych z jego stanem zdrowia psychicznego biegli ocenili jako wysokie.
W tej sytuacji śledczy skierowali do sądu wniosek o umorzenie postępowania i umieszczenie Shina M. w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
W rezultacie antyterroryści przygotowali zasadzkę. Zatrzymali Shina M. na drodze w okolicach Ryk. Mężczyzna był agresywny, ale nie miał ze sobą broni. W jego domu znaleziono za to bagnet i paralizator.
Śledczy oskarżyli Japończyka o złamanie prawa lotniczego, poprzez emisję wiązki lasera. Mogło to narazić bezpieczeństwo pilotów. Biegli z Instytutu Optoelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie orzekli, że laser używany przez 40-latka to urządzenie niebezpieczne, kiedy wiązka zostanie skierowana na oko, lub zostanie odbita od gładkiej powierzchni.
Shin M. przyznał się do korzystania z lasera. Przekonywał śledczych, że robił to w obronie swojej rodziny.