Ratusz chce, żeby prezesi TBS "Nowy Dom” zarabiali o połowę mniej. Tyle, że na obniżkę wynagrodzenia Andrzeja Pruszkowskiego muszą się zgodzić jego koledzy z sejmiku województwa.
Pod koniec września konkurs na fotel prezesa wygrał Dariusz Kocuń, mąż byłej miejskiej radnej PiS. Już wtedy było wiadomo, że Ratusz zajmie się też wysokimi pensjami obu prezesów.
– Prezydent Krzysztof Żuk polecił, żeby przyjrzeć się funkcjonowaniu i kondycji finansowej spółki – mówi rzeczniczka prezydenta Beata Krzyżanowska. – Rada nadzorcza zaopiniowała zmniejszenie wynagrodzeń zarządu, a walne zgromadzenie o tym zdecydowało.
Kocuń miałby zarabiać 10,8 tys. zł brutto (zamiast 19,8 tys. zł). A Pruszkowski 7,2 tys. zł brutto (zamiast 14,4 tys. zł brutto). W przypadku głównego prezesa sprawa jest przesądzona. W przypadku jego zastępcy – nie jest to tak oczywiste. Bo teraz na obniżkę musi się zgodzić sejmik województwa, w którym Pruszkowski zasiada jako radny.
– Taki obowiązek nakłada ustawa o samorządzie wojewódzkim. Radnemu nie można wypowiedzieć umowy lub zmienić jej warunków bez zgody organu, w którym zasiada – wyjaśnia Paweł Majka, dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego w Ratuszu.
Sejmik zajmie się pensją Pruszkowskiego 29 października. Ale losy uchwały nie są przesądzone. Choć w sejmiku większość mają radni koalicji PO-PSL to bywa, że radni nie chcą głosować na niekorzyść swoich kolegów. Większość może np. wstrzymać się od głosu. Cztery lata temu sejmik zgodził się na zwolnienie Andrzej Pruszkowskiego ze stanowiska szefa Agencji Nieruchomości Rolnych. Jednak w uchwale zabrakło uzasadnienia i sąd uznał ją za bezprawną.
Sam Pruszkowski zapowiada, że w głosowaniu nie weźmie udziału. Nie będzie też namawiał innych radnych do głosowania na swoją korzyść. (rp)