Ograniczenie do godz. 22 działalności ogródków gastronomicznych stojących na deptaku proponują lokatorzy pobliskich kamienic. Tłumaczą, że mają dość hałasów. – To absurd i działanie na szkodę miasta – komentuje nam jeden z restauratorów z deptaka.
– Jest pijaństwo, burdy, wrzaski, rzucanie butelkami, rozbieranie się do naga, dzikie śpiewy i głośna muzyka – skarży się nam mieszkanka deptakowego odcinka Krakowskiego Przedmieścia. W środę, wraz z grupą sąsiadów, przyszła w tej sprawie do Ratusza.
Mieszkańcy mówili, że mają dość nocnych wybryków młodych ludzi. – Co ja mam zrobić? Mam tam wyjść? Mam się z tymi ludźmi bić? – pytał na spotkaniu pan Krzysztof.
Do Ratusza przyszedł nawet zakonnik z klasztoru kapucynów. – Nie chcemy się z nikim konfliktować, ale zgadzam się ze skargami mieszkańców – mówił duchowny, który „nie wyobraża sobie”, jak można mieszkać w hałasie dobiegającym z deptaka. – My w klasztorze jeszcze z tego powodu nie cierpimy, bo mamy trochę grubsze ściany.
Straż Miejska zapewnia, że jest obecna na deptaku i że reaguje na zgłoszenia. Mundurowi zastrzegają jednak, że nie mogą z własnej inicjatywy podejmować interwencji w sprawie nocnych hałasów, bo potrzebują zgłoszenia od konkretnej osoby.
– Nie można naruszyć ciszy nocnej strażnikowi miejskiemu – mówił mieszkańcom Mirosław Sokal, zastępca komendanta Straży Miejskiej. – Jeżeli nie mamy osoby pokrzywdzonej, to nie mamy nawet prawa do postępowania mandatowego.
– My nie jesteśmy od tego, żeby codziennie robić zgłoszenia – odpowiadała jedna z mieszkanek. – Ja chodzę z dzieckiem do znajomych, żeby się wyspać. To tak ma wyglądać?
– Trzeba się zastanowić, jak te tematy można uregulować w zgodzie z obowiązującymi przepisami – mówił zebranym Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. Ale jedna z mieszkanek ma już gotową propozycję.
– Oczekujemy ograniczenia działalności restauracji, żeby ogródki działały tylko do godz. 22, a później, żeby goście byli zapraszani do wnętrza lokalu – mówiła pani Grażyna.
– To absurd – komentuje nam Marcin Polanowski, lubelski restaurator, działający także na deptaku. – Jest jedna osoba, która wykupuje udziały w kamienicy, działa na niekorzyść restauratorów i właścicieli kamienic, nakłania ludzi do składania skarg. Mamy na to dowody, będziemy to zgłaszali do sądu.
Polanowski nie uważa, by działalność gastronomii powodowała nadmierny hałas. – A to komuś przeszkadzają drzewka przed lokalem, a to ktoś mówi, że w nowym lokalu za głośno tłuką się talerze. Moim zdaniem to celowe działanie na niekorzyść restauratorów – ocenia Polanowski i informuje, że śródmiejscy gastronomowie chcą bronić swoich interesów zawiązując stowarzyszenie. – Ono jest już na etapie rejestracji.
Jedna z mieszkanek obecnych na spotkaniu w Ratuszu przekonuje, że Lublin powinien pójść w ślady Gdańska. Tamtejsza Rada Miasta wprowadziła zakaz korzystania z „urządzeń nagłaśniających, z których emitowany hałas może negatywnie oddziaływać na środowisko”. Gdański przepis dotyczy „działalności prowadzonych na zewnątrz i wewnątrz budynków od godz. 22:00 do godz. 8:00 następnego dnia”. Obejmuje m.in. dyskoteki, kluby nocne, gastronomię i imprezy taneczne”.
Ograniczenia, jak zapisano w uchwale, obejmują wyznaczony obszar Gdańska. Nie dotyczą przy tym instalacji i urządzeń nagłaśniających zlokalizowanych w lokalach zabezpieczonych przed emisją dźwięku na zewnątrz”. Uchwała została przyjęta przez radnych jednogłośnie i weszła w życie pod koniec kwietnia. Nie była kwestionowana przez wojewodę pomorskiego.