„Dziuniek” powiedział tylko, że nie przyznaje się do winy i nie będzie odpowiadał na pytania sądu. Tak samo mówił wcześniej w prokuraturze. W podobny sposób postąpił drugi z przesłuchanych wczoraj oskarżonych.
Prokuratura zarzuca „Dziuńkowi” przewodzenie gangiem, który wyłudził ponad 1,8 mln zł. Jego ludzie w 1997 roku zorganizowali w Katowicach firmę, która przez kilka tygodni sprowadzała towary o odroczonym terminie płatności. Posługiwali się fałszywymi nazwiskami. Zniknęli, gdy przyszły pierwsze terminy płatności. Połowa towaru trafiła do paserów, a potem do sprzedawców na targach. Prokuratura twierdzi, że „Dziuniek” i jego ludzie często spotykali się z gangsterami z Pruszkowa – „Pershingiem”, „Wańką”, „Słowikiem”, „Malizną”. Za udział
w zyskach mogli twierdzić, że reprezentują interesy gangu z Pruszkowa.
Proces „Dziuńka” ruszył dopiero za trzecim podejściem. Poprzednie rozprawy nie dochodziły do skutku, bo brakowało oskarżonego bądź adwokata. Na początku wczorajszej rozprawy niemal wszyscy oskarżeni stwierdzili, że na coś chorują. Dominowały depresje i owrzodzenia. Przyznawali się też do wyjątkowo niskich dochodów.