Kamery, elektroniczne systemy zamków i okratowań, strażnicy. Pięciometrowy mur otaczający maleńki spacerniak robi wrażenie. Z całego kraju przyjadą do Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie mężczyźni, kobiety i młodzież, którzy dopuścili się napadów, gwałtów, morderstw.
Jak mówi ordynator, średni czas pobytu na takim oddziale wynosi cztery lata. - Dlatego staraliśmy się zapewnić pacjentom godziwe warunki do tak długiego leczenia - dodaje.
Oddział ma prawie 50 łóżek. Łóżka, krzesła, pościel, łazienki - jeszcze nieużywane. Pokoje są kilkuosobowe. Ale przygotowano również izolatki z pasami do krępowania najbardziej agresywnych. Są świetlice z telewizorem, stanowiskiem komputerowym. I nieduża siłownia. A nawet kilka półek z książkami. Przeglądamy tytuły. Połowę księgozbioru stanowią Harlequiny.
Już od dawna sądy z całej Polski dopytywały dyrekcję szpitala, kiedy oddział zostanie uruchomiony. - Jest olbrzymie zapotrzebowanie - nie ukrywa dr Rzepkowski. - Pierwsi pacjenci przyjadą lada dzień. Wielu z nich jest niebezpiecznych. Dlatego na oddziale będzie pracować 60 osób, w tym połowa to strażnicy. Salowi są specjalnie przeszkoleni.
Oddział ma wzmocniony stopień zabezpieczenia. Pacjentów obowiązują dodatkowe rygory, którym nie są poddani pacjenci psychiatryczni z innych oddziałów tego szpitala. Nie mogą na przykład opuszczać budynku, aby pospacerować po parku na terenie szpitala. Podobnie, jak więźniowie, mają do dyspozycji jedynie spacerniak. Otacza go pięciometrowy mur.
W Abramowicach jest już jeden oddział dla 30 podsądnych mężczyzn z województwa lubelskiego. Podlega on Samodzielnemu Szpitalowi Klinicznemu nr 1 z ul. Staszica w Lublinie. •