Takie wnioski płyną z ogólnopolskich badań. Według nich woj. lubelskim tylko 34 proc. chorych na padaczkę pracuje zawodowo.
Aż 79 proc. badanych chorych z regionu lubelskiego przyznaje, że padaczka jest powodem wielu obaw i lęków w codziennym życiu, ogranicza m.in. zdobywanie wykształcenia i utrudnia znalezienie oraz utrzymanie pracy.
Niepracującym chorym zadano m.in. pytanie, czy chcą podjąć pracę. Aż 41 proc. odpowiedziało, że nie – najczęściej z powodu obaw, że dostaną napadu i wystraszą współpracowników albo nikt w takiej sytuacji nie będzie umiał im pomóc.
Ich obawy są uzasadnione. Tym bardziej, że niektórzy pracodawcy niechętnie patrzą na kandydatów z tą chorobą. – Próbowałem kiedyś dostać się do zakładu pracy chronionej. Powiedzieli, że mnie przyjmą i żebym czekał na telefon. Przyznałem, że choruję na padaczkę i do tej pory czekam na ten telefon – mówi Andrzej Ejzak z Lubartowa.
– Zakłady pracy nie chcą przyjmować chorych na padaczkę. Boją się. Mam przykład pana, który jest inżynierem. Kiedy zaczął dostawać ataków padaczkowych, zaczęto mu proponować co raz niższe stanowiska – mówi Barbara Lisek, lubelska działaczka na rzecz chorych na epilepsję.
Według badań, część chorych do podjęcia pracy przekonałoby skuteczne wyeliminowanie napadów padaczkowych. Lekarze wskazują więc, że priorytetem jest wprowadzanie najnowszych leków i ich refundacja oraz opracowanie wytycznych leczenia.
Przemawiają za tym także kwestie ekonomiczne. Według danych ZUS padaczka jest jedną z chorób generujących największe koszty związane z niezdolnością do pracy. W 2009 r. było to 340 mln zł.– Leczenie padaczki się opłaca – stwierdza Anna Juś z firmy UCB, która we czwartek w Lublinie zaprezentowała wyniki badań.
Na szczęście pacjenci z naszego regionu mają dostęp do różnych metod leczenia i diagnostyki. – Są dostępne także w Polsce i w Lublinie, niczym nie odstajemy od świata – mówi prof. Konrad Rejdak, Kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.