Zakończył się proces 21-letniego Krzysztofa K. z okolic Wilkowa. Mężczyzna odpowiada za wyjątkowo brutalne morderstwo. Zdaniem śledczych, skatował swojego kolegę, ciągnął ciało za traktorem, po czym zakopał je w zagajniku
- Chciałem przeprosić za to, że wyszło, jak wyszło. Prosić, żeby wszyscy mi wybaczyli i zrozumieli – łkał wczoraj przed sądem Krzysztof K. Nie potrafił powstrzymać łez po tym, jak prokurator w mowie końcowej zażądała dla niego kary 25 lat więzienia.
Młody człowiek odpowiada za zbrodnię z kwietnia ubiegłegoroku. Miał wtedy w wyjątkowo brutalny sposób zamordować swojego 17-letniego kolegę. Z Patrykiem P. spotkał się przed sklepem w Kępie Choteckiej. Kupili tam alkohol i pojechali pić na pobliski przystanek autobusowy. Tam Patryk miał obrazić dziewczynę Krzysztofa.
– Puściły mi nerwy. Dałem mu nogą z półobrotu w twarz. Potem jeszcze kilka razy pięściami – tłumaczył w sądzie Krzysztof K. Zdaniem biegłych nastolatek dostał przynajmniej dwa kopnięcia w twarz. Powstałe w ten sposób obrażenia doprowadziły do krwotoku. Z opinii lekarzy wynika, że Patryk udusił się własną krwią. U nastolatka stwierdzono również cały szereg różnego rodzaju obrażeń, praktycznie na całym ciele. Śledztwo wykazało, że po bójce Krzysztof K. wyciągnął Patrykowi pasek ze spodni. Przywiązał nim chłopaka do swojego traktora i zaciągnął w pobliże wałów przeciwpowodziowych.
– Jechałem około 1,5 km. Patrzyłem czy się nie odczepił. Widziałem, jak mu głowa podskakuje – wspominał śledczym Krzysztof K.
Mężczyzna zaciągnął kolegę do zagajnika w pobliżu Wisły. Wykopał dół i wrzucił do niego martwego Patryka. Wcześniej go rozebrał. Zamaskował wszystko liśćmi i drzewkiem, które wyrwał w okolicy. – To miejsce było bardzo dobrze ukryte. Nie widzieliśmy śladów kopania – przyznał wczoraj przed sądem policjant, który prowadził poszukiwania nastolatka.
Po zakopaniu kolegi Krzysztof K. pojechał do swojej dziewczyny. Nikomu nie mówił o tym, co się stało. Kilka dni później został zatrzymany. Po dwugodzinnym przesłuchaniu przyznał się do pobicia kolegi. Wskazał miejsce ukrycia zwłok. Tłumaczył, że potrącił Patryka, kiedy pijany jechał ciągnikiem do domu. Później twierdził, że nastolatek spadł z traktora i się zabił. Krzysztof tłumaczył, że po wypadku wpadł w panikę i zakopał ciało.
– Oskarżony jest niewiarygodny, bo trzy razy zmieniał wersję wydarzeń – podkreśliła prokurator w mowie końcowej. – Zaatakował znacznie słabszego kolegę, po czym zbezcześcił jego zwłoki, ciągnąc je po drodze. Brat ofiary, który identyfikował Patryka,do tej pory ma przed oczami jego nagie, zmasakrowane zwłoki.
Obrońca Krzysztofa K. podkreślił, że nie ma bezpośrednich dowodów na to, że właśnie jego klient zadał fatalne w skutkach ciosy. 21-latek nie powinien być więc sądzony za zabójstwo, a spowodowanie uszkodzeń ciała oraz znieważenie zwłok.