
Czy można przeżyć skok z mostu do Wisły i półgodzinną kąpiel w lodowatej wodzie? Można. Przekonał się o tym 25-letni Andrzej L. mieszkaniec Zajezierza k. Dęblina.

Lekarze uważają, że w wodzie o temperaturze bliskiej zera stopni człowiek praktycznie nie ma szans. – Cudem wymknąłem się śmierci. Udało mi się może dlatego, że dużo pływam w Wiśle. Zresztą robię to nie najgorzej – opowiada szczęśliwy pechowiec.
Niesamowite, że Andrzej L. nie doznał żadnych poważniejszych obrażeń. – Był wyziębiony do granic wytrzymałości. Nie można było z nim nawiązać żadnego kontaktu. Wyglądał jak sopel lodu – stwierdziła pielęgniarka z oddziału intensywnej opieki medycznej dęblińskiego szpitala.
Nocną akcję ratowniczą na Wiśle prowadzili strażacy i policjanci z Dęblina oraz Gniewoszowa. – Nie wykluczamy, że powodem desperackiego kroku mogła być zawiedziona miłość. Sprawdzamy też czy ktoś nie zepchnął Andrzeja L. z mostu – powiedział nam podinsp. Krzysztof Kaczmarski z KPP w Kozienicach.