W sobotę w Lublinie wystąpi Cyrk Zalewski, a w nim żywe zwierzęta: kozy, wielbłądy, konie. Aktywiści na rzecz zwierząt apelują: „Mamy XXI wiek i powinniśmy zadać sobie pytanie, dlaczego wciąż traktujemy zwierzęta przedmiotowo”.
Pytania od internautów o obecność zwierząt podczas lubelskiego występu pojawiły się w zapowiedzi wydarzeniu na Facebooku. Przedstawiciele cyrku przyznali, że: „będzie można podziwiać kózki, wielbłądy i konie”. Według nich „W aktywności fizycznej nie ma nic złego. Dotyczy to zarówno zwierząt, jak i ludzi. Regularny ruch przyczynia się do dobrej kondycji, dlatego cyrkowe zwierzęta żyją przeciętnie najdłużej”. Na zarzuty jednego z internautów o zniewolenie zwierząt, ripostują: „Rozumiem, że pana kot/pies też jest w niewoli i strasznie się z panem męczy?”. Po jakimś czasie wszystkie komentarze zniknęły.
Właściciel Cyrku Zalewski był oburzony naszymi pytaniami. Zapewnia, że w jego cyrku nie ma żadnych egzotycznych zwierząt. Te, które są, mają opiekę lepszą „niż w niejednym zoo”, a na arenie wcale nie są wykorzystywane. Przypomina też, ze zakaz występów w mieście cyrku ze zwierzętami, jaki wprowadziła m.in. była prezydent Warszawy, został uchylony przez Naczelny Sąd Administracyjny.
Władze Lublina już 3,5 roku temu zadeklarowały, że nie będą udostępniać miejskich nieruchomości cyrkom, w których występują żywe zwierzęta. O taki zakaz apelowali lubelscy ekolodzy z Towarzystwa dla Natury i Człowieka. Przekonywali, że wynajmując ziemię cyrkom miasto pośrednio zarabia na cierpieniu zwierząt.
O zakaz upominał się także miejski radny oraz miejski radny Michał Krawczyk (niedawno wybrany na posła). Ich apele poskutkowały tym, że zastępca prezydenta obiecał nie wpuszczać cyrków na tereny będące własnością miasta. Ratusz zapewnia, że ta deklaracja wciąż jest aktualna.
– Cyrk nie znajduje się na miejskim gruncie – stwierdza Olga Mazurek-Podleśna z biura prasowego w lubelskim Ratuszu. – Z założenia nie udostępniamy miejskich terenów na takie cele. Cyrkowcy nie są jednak skazani na korzystanie z miejskich gruntów, bo mogą się dogadywać z właścicielami prywatnych nieruchomości. Dość często korzystają z działek przy ul. Rusałka, które nie są własnością samorządu Lublina.
Teraz też cyrk ustawia się na działce prywatnej.
W 2016 roku Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva! opublikowała raport „Cyrki ze zwierzętami w Polsce”. Została w nim umieszczona m.in. opinia dyrektor Poznańskiego Ogrodu Zoologicznego dr Ewy Zgrabczyńskiej, która stwierdziła, że „warunki stworzone przez Cyrk Zalewski nie zapewniają zwierzętom minimalnych warunków utrzymania – stosownych do potrzeb ich biologii i należy jasno sformułować zarzut znęcania się nad zwierzętami, braku utrzymania reżimu sanitarnego i zadbania o właściwą kondycję zwierząt”.
– Raport pokazał, że w cyrkach brakuje wody, zwierzęta są chore, przebywają w nieodpowiednich pomieszczeniach. Wielbłądy z Cyrku Zalewski miały bardzo zaniedbane kopyta. Ukazał się cały katalog dolegliwości wynikających z długotrwałego przebywania w złych warunkach np. stereotypie – podsumowuje Paweł Frańczuk, działacz Fundacji Viva!
Komitet Psychologii Polskiej Akademii Nauk w marcu 2015 roku potwierdził, że pokazy cyrkowe z wykorzystaniem zwierząt są pozbawione walorów edukacyjnych i potencjalnie szkodliwe dla rozwoju dzieci.
– Mamy XXI wiek i powinniśmy zadać sobie pytanie, dlaczego wciąż traktujemy zwierzęta przedmiotowo, mimo że wiemy, że czują ból i strach, są ze sobą zżyte, mają rodziny. Tymczasem są wykorzystywane przez cyrki dla ludzkiej rozrywki – mówi Olga Kisielewicz, koordynator Lubelskiego Ruchu Antyłowieckiego. Zwraca uwagę na problem traktowania dzikich zwierząt. – Cyrk to dla nich więzienie. Ostatnia sytuacja, która dotyczyła przewozu tygrysów z ZOO, pokazuje jak traktowane są zwierzęta – dodaje.
– Da się stworzyć ciekawy cyrk bez wykorzystywania zwierząt. Występy uatrakcyjniają np. akrobaci. W cyrkach zwierzęta są wożone z miejsca na miejsce i zmuszane do nienaturalnych zachowań. W środowisku naturalnym lew nie skacze przez płonące kółko, a niedźwiedź nie kręci hula-hop. Bardzo często wykorzystywane są też okrutne metody treningu – komentuje Angelika Trześniewska ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.