Marszałek województwa lubelskiego zabierze ze sobą statuetkę delfina. Prezydent Zamościa biało-czerwoną flagę, a burmistrz Hrubieszowa szklanego słonika. Dla wielu polityków wybory były bezlitosne - teraz muszą opuścić gabinety.
Do wyniesienia rzeczy osobistych Hunek nie będzie musiał zatrudniać firmy transportowej. - W barku mam niewiele i niech to zostanie dla następcy - mówi. - Zależy mi jedynie, by zabrać ze sobą statuetkę delfina, którą otrzymałem za wspomaganie rozwoju przedsiębiorczości.
Pakowanie i wyprowadzkę ma już za sobą ustępujący prezydent Zamościa. Zrobił to w minioną sobotę.
- Zabieram swoją prywatną flagę narodową oraz oprawione w ramkę motto Dmowskiego, zaczynające się od słów "Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie” - powiedział Dziennikowi, zwijając wokół drzewca "biało-czerwoną”. Swemu następcy, Marcinowi Zamoyskiemu, zostawia krzyż, który zawiesił tu przed czterema laty.
Co teraz będzie robił Grzelaczyk? - Nie mam przygotowanego żadnego lądowiska - mówi obrazowo. - Na pewno nie będę pracował ani w Urzędzie Miasta, ani w Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej, jak niektórzy spekulują. Do końca miesiąca będę odpoczywał.
Z prezydentów miast Lubelszczyzny wyprowadzka czeka także Henryka Dżamana z Chełma. Żadnych rzeczy osobistych do swojego gabinetu nie przynosił, więc - jak zapowiedział - nic z niego nie zabierze. Ostatnim dniem pracy w chełmskim Ratuszu będzie dla niego poniedziałek. We wtorek, po zaprzysiężeniu, gabinet na II piętrze przy ul. Lubelskiej 65 będzie czekał na nowego prezydenta - Krzysztofa Grabczuka.
Z prezydentem Chełma odchodzi także jego zastępca Zygmunt Gardziński.
- Z gabinetu zabieram jedynie swoją prywatną własność: tkany kilim z godłem państwa - imieninowy prezent od rodziny, który przed laty tu przyniosłem - mówi. - Kończę tę kadencję zmęczony i chcę trochę odpocząć.
Jego ostatnie miejsce pracy, czyli instytucja wojewódzkiego konserwatora zabytków, została zlikwidowana. - Roześlę swoją ofertę. Do momentu otrzymania odpowiedzi, pozostanę bezrobotny.
Ustępujący burmistrz Hrubieszowa Jarosław Woźniak z urzędu wyprowadził się w sobotę. - Zabrałem szklanego słonika z podniesioną do góry na szczęście trąbą. Przeleżał tu cztery lata. Wziąłem też dyplomy i osobiste podziękowania.
Dla Woźniaka przegrana w drugiej turze oznacza powrót do dawnej pracy, czyli do szkoły. Przedmiotów zawodowych będzie nauczał w Zespole Szkół nr 1.
Najwięcej pakowania będzie miał burmistrza Biłgoraja. - Przez 12 lat urzędowania nazbierało się trochę. Pozabieram to, co do mnie należy - powiedział Stefan Oleszczak. Dzisiaj wyprowadza się z urzędu. - Na razie nie mam pomysłu na życie. Pewnie zrobię sobie małą przerwę, ale z polityki nie zamierzam się wycofywać, skoro mieszkańcy Biłgoraja wybrali mnie na radnego.