Tomasz A., członek rady dzielnicy Kośminek w Lublinie, nie chciał, by jeden z mieszkańców nagrywał posiedzenie. Oblał go więc wodą, a potem wyśmiewał się, że ubiera się jak wieśniak. Sąd w Lublinie skazał go właśnie na grzywnę.
Hejter i wieśniak
Jedna z kobiet staje w obronie Grudnia. – Ale dlaczego nie nagrywać, przecież nie mamy nic do ukrycia. Jest nas 11 osób, a pan Tomek jest jedyną osobą, która się sprzeciwia – mówi.
Na posiedzeniu pojawia się policja. Później prokuratura oskarża i A. za nazwanie Grudnia hejterem i wieśniakiem oraz za naruszenie jego nietykalności cielesnej poprzez oblanie wodą. Zarzuty dostaje też inny członek rady dzielnicy Andrzej M. On odpowiada z kolei za nakłanianie A. do znieważenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej nagrywającego obrady. – Ja w ogóle w tym nie uczestniczyłem, słówkiem się nie odezwałem, siedziałem jak trusia. Tomek się wygłupił, mieli jakieś swoje porachunki, a ja pana Grudnia pierwszy raz wtedy zobaczyłem – utrzymuje dziś M. Zaznacza, że nie klaskał w momencie oblewania wodą, a tylko tak trzymał złożone ręce.
Ostatni wyrok w tej sprawie, jeszcze nieprawomocny, zapada 12 kwietnia tego roku. Sąd uznał, że A. działając z oczywiście błahego powodu publicznie znieważył Grudnia słowami obraźliwymi i naruszył jego nietykalność. Wyrok: grzywna 1500 złotych oraz 2500 zł nawiązki na rzecz poszkodowanego. Andrzej M. ma z kolei zapłacić 1150 zł grzywny oraz 1500 zł nawiązki.
Bo ma stać za obywatelem
Tomaszowi A. sprawa w sądzie nie przeszkadza w awansie w radzie dzielnicy. Po odejściu w atmosferze skandalu jej przewodniczącej Ireny W. (została w zeszłym roku prawomocnie skazana za podrabianie podpisów na liście obecności i jej mandat został wygaszony) zajmuje jej miejsce. Jak odnosi się do sprawy? – Nagranie w internecie prezentuje jedynie kilka minut z 1,5 godzinnego posiedzenia, a pan Grudzień wcześniej utrudniał prowadzenie obrad. Przyznaję jednak, że moje zachowanie było niewłaściwe. Jest to jednak prywatna sprawa, bo wyrok jest wobec mnie jako osoby prywatnej, a nie jako radnego i nie chcę tego komentować. Próbowałem dwa razy podejść w sądzie do pana Grudnia i go przeprosić, ale on się do mnie odwracał wówczas plecami – mówi Dziennikowi A.
Grudzień twierdzi, że tylko raz A. powiedział w sądzie, że nie powinien tak sie zachowywać w stosunku do niego, ale nigdy nie przeprosił. – Zdecydowałem się kontynuować sprawę w sądzie, bo pan A. składał przysięgę, że zawsze będzie stał za obywatelem. A ja po prostu chcę, żeby w przyszłości taka sytuacja już nigdy się nie powtórzyła.
Pokrzywdzony nie chodzi już na posiedzenia rady dzielnicy. – Do czasu uprawomocnienia się wyroku nie chcę, by zarzucano mi, że samą swoją obecnością mógłbym kogoś prowokować – wyjaśnia.
W czerwcu 2019 roku na posiedzeniu rady Kośminka w Lublinie było nie tylko gorąco ze względu na upał, ale i na temperaturę dyskusji na sali. – Było to jedno z pierwszych zgromadzeń nowo wybranej rady, dlatego jako mieszkaniec chciałem zarejestrować jego przebieg – mówi Dziennikowi Dariusz Grudzień, pokrzywdzony w tej sprawie obserwator debaty.
Kłótnia pod godłem
Przebieg zajścia, nagrany przez Grudnia, można obejrzeć internecie. Niewielka sala, złączone stoły, żółte ściany. Nad prowadzącą obrady godło Polski, na stołach butelki z wodą i plastikowe kubki. Na początku nagrania odzywa się członek rady dzielnicy Tomasz A. (na początku zgadza się na podanie nazwiska, ale potem wycofuje się z tego). Jest poirytowany, że Grudzień nagrywa telefonem przebieg spotkania.
– Jeżeli zaraz stąd nie wyjdzie, to wezwę policję – zapowiada A.
– Bardzo proszę o wezwanie policji – odpowiada zza kadru Grudzień.
– Ale panie Tomku, chwileczkę, rada dzielnicy jest ciałem społecznym, wszystkie funkcje są funkcjami publicznymi – próbuje schłodzić atmosferę jedna z kobiet.
– Zgadza się, ale ja nie wyrażam zgody na nagrywanie – upiera się A.
– Konstytucja mi na to pozwala, mam prawo nagrywać – odpowiada Grudzień.
– Za chwilę Dariusza Grudnia stąd wyprowadzę. Patrz, nie rozumiesz, co się do ciebie mówi? – A. płynnie przechodzi na „ty” i wstaje zza stołu.
Od słów do czynów
To, co się zdarzyło potem, nie jest widoczne na filmie. Tak sytuację relacjonuje pokrzywdzony: – Podszedł do mnie, chciał mi wyrwać telefon, a potem chlusnął mi wodą z kubka w twarz. Większość rady była zaskoczona tym zachowaniem, ale część osób śmiała się, a nawet przyklasnęła.
Na tym incydencie jednak się nie kończy. A. nadal jest zaczepny. – Nie chcę, żeby pan Grudzień mnie nagrywał, więc schłodziłem go wodą – mówi zebranym.
Potem zaczyna nabijać się z ubioru nagrywającego: – Patrz, jeszcze sobie białe skarpetki założył, jaki wieśniak! – dodaje wyraźnie rozbawiony. Sam jednak na posiedzenie rady dzielnicy przyszedł, jakby wrócił z przejażdżki rowerowej, na co zresztą zwraca mu uwagę jedna z kobiet. – A pan jak się ubrał? – pyta go. A. ubrany jest w obcisły trykot: koszulka z krótkim rękawem i krótkie spodenki. Na głowie przeciwsłoneczne okulary. – Zawsze ubieram się stosownie do sytuacji – mówi tymczasem Grudzień. – Byłem wtedy w koszuli, pod krawatem, spodnie pod kant, miałem czarne pantofle i białe skarpetki. Na pewno nie przyszedłbym na obrady ubrany jak do jazdy na rowerze.