Nauczyciele coraz głośniej mówią o tym, że uczniowie przeciążeni są pracami domowymi. Winą za to obarczają swoich kolegów, którzy karzą odrabiać lekcje w sposób całkowicie pozbawiony sensu
Jakub. Klasa VI. Lekcje kończy zwykle o godz. 15. Powrót do domu i obiad zajmują mu czas do 17. – Potem wspólne odrabianie lekcji, bo razem jest szybciej. Kończymy ok. 19 – opowiada mama chłopca. – Po kolacji syn siada do nauki. Kończy koło 20.30. Wiem, że wielu kolegów z jego klasy, którzy mieli świadectwa z czerwonym paskiem uczy się nawet do godz. 23.
– Odrabianie lekcji zajmuje córce każdego dnia około 1,5 godziny – opowiada pani Agnieszka, mama czwartoklasistki. – Zdecydowanie więcej czasu trwa to w weekendy, bo wtedy zadawane są wypracowania z polskiego czy trzy strony zadań z matematyki.
Olga, siódmoklasistka z klasy mistrzostwa sportowego w jednej z lubelskich szkół najczęściej kończy zajęcia o godz. 17. – Do lekcji siada po 19. Odrabia lekcje i uczy się aż do północy. W weekend ma też szkolne zajęcia sportowe, a potem musi przygotowywać się do sprawdzianów. Przez to w ogóle nie ma dla siebie czasu. Od połowy września nie była ani razu u koleżanki. Nie siada do komputera czy telewizora.
Z danych Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że 97 proc. nauczycieli uważa, że prace domowe są niezbędne. Blisko 40 proc. tłumaczy, że musi je zadawać, by dzieci opanowały materiał, na omówienie którego zabrakło czasu w szkole. Ale niektórzy pedagodzy dostrzegają problem przeciążenia pracami domowymi zgłaszany przez rodziców i rzecznika praw dziecka dostrzegają.
Jacek Staniszewski, nauczyciel historii z Warszawy i Marcin Zaród, anglista z tarnowskiego liceum, zainicjowali w mediach społecznościowych akcję „Zadaję z sensem”.
– Prace domowe często nie mają sensu. Są zadawane dla samego zadawania i niczemu nie służą – przyznaje Barbara Ostrowska, nauczycielka i jedna z ambasadorów akcji.
Pedagodzy z całej Polski szybko podchwycili temat. Wielu pokazuje przykłady dobrych praktyk, jak niezadawanie pracy domowej w ogóle lub tylko symbolicznie i okazjonalnie.
– Praca domowa ma ćwiczyć umiejętności nabyte na lekcji. Wtedy jest sensowna – tłumaczy Ostrowska. – Błędem jest m.in. to, że na lekcji wykonywane są dwa najprostsze przykłady, a pozostałe trzeba zrobić do domu. Albo proszenie uczniów, by skończyli sami to co nie zostało zrealizowane w klasie.
Z badań australijskiego profesora Johna Hattiego wynika, że praca domowa jest skuteczna tylko w gimnazjum i liceum. – W szkołach podstawowych, zwłaszcza w najmłodszych klasach prace domowe są niepotrzebne – podkreśla Ostrowska. –Badania pokazują, że w szkole podstawowej zadawanie pracy domowej nie ma wpływu na poznawanie materiału.