Czy 1 lipca będzie miał kto odebrać śmieci od lublinian? Z tym może być problem. A wyjście awaryjne, które szykuje Ratusz, jest zdaniem ministerstwa niezgodne z prawem
– Ustawa jasno wskazuje, że gmina ma obowiązek wybrania firmy odbierającej odpady wyłącznie w drodze przetargu – potwierdza Paweł Mikusek, rzecznik Ministerstwa Środowiska.
Lublin taką procedurę uruchomił 24 kwietnia. Ogłosił, ze zbiera oferty od chętnych firm, ale do dziś się z tym nie uporał. Firmy wywozowe przysłały dużo pytań i trzeba było poprawiać dokumenty. Teraz miasto zakłada, że oferty od chętnych firm otworzy w czwartek, 13 czerwca.
Od tego czasu z ich oceną i wyborem tych najlepszych będzie musiał bardzo się spieszyć. Bo od ogłoszenia zwycięzców do podpisania umowy musi minąć jeszcze czas na ewentualne skargi tych, którzy przegrali.
– Ocena zostanie przeprowadzona w najkrótszym możliwym czasie – zapewnia Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina.
Ale nie ma gwarancji, że Ratusz zdąży, bo w ofertach będzie mieć sporo do czytania. Ofert może być sporo, bo prawo do ich składania ma 20 firm, każda z nich może starać się o zlecenie na każdy sektor miasta osobno, a takich sektorów jest siedem.
Najgorzej będzie, jeśli ktokolwiek z przegranych odwoła się od wyniku. To całkowicie przekreśli szansę na uruchomienie systemu od 1 lipca. Co wtedy?
– Nie zakładamy, że tak się stanie, ale wtedy do czasu rozstrzygnięcia przetargu będziemy z wolnej ręki zawierać umowy na odbiór odpadów od mieszkańców – zapowiada Krzyżanowska. Termin "z wolnej ręki” oznacza w tym przypadku tyle, co "z dowolną uprawnioną firmą”.
Ministerstwo Środowiska potwierdza, że w taki sposób można awaryjnie zlecać wywóz śmieci. Ale tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu trzeba będzie rozwiązać umowę z firmą, która przetarg wygrała. – Nie dotyczy to natomiast przypadku nierozstrzygnięcia przetargu – tłumaczy rzecznik ministerstwa.
Jeśli do 1 lipca miasto nie rozstrzygnie przetargu, mieszkańcy domków, spółdzielnie i wspólnoty zostaną ze śmieciowym problemem. Sami będą musieli organizować wywóz odpadów. Później będą mogli dochodzić od miasta zwrotu kosztów.
– Albo na wyrzucanie śmieci wyznaczymy miejsca na obrzeżach osiedli – ironizuje Jan Gąbka, prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i przypomina, co działo się w Neapolu, gdzie z powodu kryzysu gospodarki odpadami miasto tonęło w śmieciach i groziły mu epidemie.