67-letni Marek K., który w zeszłym roku śmiertelnie potrącił 9-letniego Filipa, został skazany na 2 lata więzienia. Nie wiadomo jednak, czy pójdzie za kratki, bo wciąż może się odwołać od wyroku. Mama chłopca uważa wyrok za zbyt łagodny i zapowiada apelację
Do tragedii doszło w zeszłym roku pod koniec lata na świeżo wyremontowanej drodze w Krężnicy Jarej, na południe od Lublina w pobliżu Zalewu Zemborzyckiego. Mieszkańcy od lat domagali się remontu drogi. Równa i szeroka nawierzchnia zachęca jednak kierowców do szybkiej jazdy. Z relacji mieszkańców wynikało, że bardzo często dochodzi do niebezpiecznych sytuacji. Taka wydarzyła się 14 września, kiedy na przejściu dla pieszych został potrącony 9-letni Filip. Sprawcą wypadku był kierowca citroena, który jechał do Lublina w stronę Strzeszkowic. Na miejscu interweniowało pogotowie, w tym także helikopter, ale pomimo akcji ratunkowej życia chłopca nie udało się uratować.
Podczas śledztwa biegli musieli ustalić, czy kierowca w terenie zabudowanym, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, jechał z przepisową prędkością. Wyszło, że nie. To jeden z argumentów, który zaważył na postawieniu zarzutów. Prokuratura Rejonowa w Kraśniku oskarżyła mężczyznę o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i nieumyślne spowodowanie wypadku. Sąd częściowo podzielił stanowisko oskarżyciela, który domagał się 3 lat bezwzględnego więzienia i w lipcu wydał wyrok skazujący Marka K. na karę pozbawienia wolności, ale jej długość obniżył do 2 lat.
Jak czytamy w wyroku, Marek K. poruszając się drogą od strony Lublina w kierunku Strzeszkowic „w obszarze zabudowanym z prędkością większą od dopuszczalnej, wynoszącą co najmniej 91 km/h, dojeżdżając do przejścia dla pieszych, nie zachował szczególnej ostrożności poprzez nieprawidłową obserwację drogi przed pojazdem, co skutkowało nieustąpieniem pierwszeństwa małoletniemu pieszemu znajdującemu się na tym przejściu dla pieszych i doprowadziło do potrącenia pieszego, w następstwie czego na skutek doznanych ciężkich wielonarządowych obrażeń ciała poniósł śmierć na miejscu”. Mężczyzna ma także 6-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, a dodatkowo ma zapłacić 5 tys. zł tytułem zwrotu wydatków postępowania.
– Uznaliśmy wyrok za słuszny, niewiele odbiegający od naszych wniosków i nie odwoływaliśmy się od niego – mówi Małgorzata Dziedzic, prokurator rejonowy w Kraśniku.
Ale z nieprawomocnym wciąż wyrokiem nie zgadza się mama Filipa – Milena Kasperek. – Najprawdopodobniej będziemy się odwoływać – mówi Dziennikowi. – Chyba już nic w polskim prawie mnie nie zaskoczy, bo takie zdarzenie powinno być surowo karane, biorąc pod uwagę to, że na oskarżonym nie zrobiło to większego wrażenia. Uważam, że sąd nie powinien łagodzić mu kary.
Po tragedii na przejściu dla pieszych, na którym zginął Filip, mieszkańcy Krężnicy Jarej zorganizowali pikietę przeciwko kierowcom-piratom, którzy często łamią w tym miejscu ograniczenie prędkości.
– Wbiegł czy nie (Filip – red.), to mądry kierowca zakłada, że w terenie zabudowanym może się tak zdarzyć. Nie możemy wymagać od dzieci więcej niż od nas – dorosłych. Niestety, na drodze, gdzie doszło do wypadku, kierowcy regularnie jeżdżą ponad 100 km/h. Tam są warunki jak na ekspresówce – mówiła nam we wrześniu zeszłego roku Sara Ferreira z Krężnicy Jarej, inicjatorka protestu przeciwko piratom drogowym.
Dziś, po prawie roku, komentując wyrok powiedziała nam: – Wierzę w niezawisłość sądów, ale czy to jest sprawiedliwy wyrok biorąc pod uwagę to, że zginął chłopiec i tragedię, jaka spotkała tę rodzinę, to każdy sam musi odpowiedzieć sobie na to pytanie