15-latka z "Pogodnego Domu” w Lublinie oskarża swoją wychowawczynię o pobicie.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Lublin-Południe. Przed tygodniem śledczy zakończyli przesłuchania dzieci. W przyszłym tygodniu prokurator zdecyduje, czy postawić zarzuty. Postępowanie toczy się nie przeciwko komuś, ale w sprawie o znęcanie się nad wychowanką domu dziecka przez jedną z pracownic tego domu.
- Ze względu na dobro sprawy nie mogę zdradzić więcej szczegółów - wyjaśnia Ewa Bondaruk, szefowa Prokuratury Lublin-Południe.
Do zdarzenia doszło pod koniec kwietnia tego roku. Do dyrektora Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych "Pogodny Dom” zgłosiła się wychowanka, 15-letnia Agnieszka. Powiedziała, że poprzedniego dnia została pobita przez wychowawczynię Beatę T.
- Opowiadała, że wieczorem, gdy zszywała spodnie, doszło do scysji z Beatą T., która zaczęła ją okładać pięściami - relacjonuje Paweł Frączek, dyrektor "Pogodnego Domu” w Lublinie. - Byłem wstrząśnięty, bo nigdy w mojej karierze nie zetknąłem się z tak poważnymi zarzutami. Natychmiast przeprowadziłem postępowanie wyjaśniające.
Wychowawczyni zaprzeczyła, że pobiła Agnieszkę. Wyjaśniła, że pośliznęła się na długim szalu i oparła o dziewczynę. Jej zdaniem, to wychowanka zachowywała się wulgarnie i agresywnie - miała ją szarpać za rękaw i wyzywać. Groziła przy tym, że ją "załatwi”. Ale świadek zdarzenia, studentka psychologii KUL, którą dyrektor także poprosił o wyjaśnienia, przedstawiła inną wersję wydarzeń. Oto fragmenty jej notatki:
"Zobaczyłam panią Beatę okładającą Agnieszkę pięściami. Czyniła to w sposób niezwykle agresywny. Po pobiciu Agnieszka była roztrzęsiona. Wzięła cyrkiel i zrobiła sobie ranę pod okiem. (...) Nigdy nie widziałam, by ktoś tak bił dziecko”.
Podczas obdukcji lekarz nie stwierdził widocznych obrażeń u Agnieszki. Dyrektor przeniósł dziewczynę do innej grupy, by nie miała kontaktu z Beatą T. Nad obiema roztoczyła opiekę psycholog z domu dziecka.
- Wiele rozmawiałyśmy o tej sprawie, ale obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Ubolewam, że w ogóle doszło do takiego zdarzenia - mówi psycholog Grażyna Sobiecka-Górniak.
Dyrektor udzielił wychowawczyni upomnienia i ostrzeżenia. Tymczasem brat Agnieszki powiadomił o zajściu policję. Sprawa trafiła do prokuratury.
- Czekamy na ustalenia i wtedy podejmiemy dalsze decyzje co do Beaty T. - zapowiada Frączek.
Beata T. ma 27 lat, w domu dziecka pracuje od 2,5 roku. W rozmowie z nami zaprzeczyła, by pobiła Agnieszkę. - Zostałam wmanipulowana w przykry incydent. Czuję się nieswojo - powiedziała Beata T.